Nowe zarzuty dla obojga to efekt wcześniejszej interwencji ministra sprawiedliwości -prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. "To, co spotkało tych dwóch malutkich chłopców, było okrutne, odrażające, podłe i zasługuje na jak najwyższą karę" – powiedział PAP min. Ziobro.
Jako Prokurator Generalny polecił on w lutym br. wycofanie z sądu aktu oskarżenia przeciwko Katarzynie W. i Markowi K., którzy mieli odpowiedzieć wyłącznie za znęcanie się nad chłopcami. Oskarżeni uzgodnili wówczas z Prokuraturą Rejonową w Drawsku (woj. zachodniopomorskie), że dobrowolnie poddadzą się karze 4 lat więzienia w przypadku kobiety i 7 lat - mężczyzny.
"Kara była niewspółmierna do okrucieństwa i winy podejrzanych, a śledztwo prowadzono pobieżnie. Nie sprawdzono, w jaki sposób powstały tak rozlegle obrażenia chłopców, zagrażające życiu. Konieczne było uzupełnienie dowodów" – tłumaczy swoją decyzję z lutego Zbigniew Ziobro. Stanowisko stracił wtedy szef Prokuratury Rejonowej w Drawsku, a postępowanie przeniesiono do wyższej rangą Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Od marca br. prokuratura ta przesłuchała 50 dodatkowych świadków, w tym lekarzy zajmujących się dziećmi. Z ich zeznań jednoznacznie wynikało, że 6-letni Marcel przeżył tylko i wyłącznie dzięki pomocy w szpitalu i licznym operacjom ratującym życie. Miał rozległe obrażenia wewnętrzne wskutek bicia i gwałtu.
"Działanie sprawców charakteryzuje wyjątkowa brutalność, okrucieństwo, bestialstwo, a gwałt na małoletnich był odrażający, perwersyjny i sadystyczny" – podkreśla Prokuratura Krajowa.
Według ustaleń śledztwa chłopcy byli brutalnie bici pięściami, pasem i różnymi przedmiotami, kopani, rzucani o meble i o ściany. Matka ze swoim konkubentem przetrzymywała synów przez wiele godzin w wannie zimną wodą, zmuszała ich do jedzenia surowego mięsa i potraw z pikantnymi przyprawami, a także zlizywania z podłogi jogurtu. Wozili też oni chłopców w bagażniku samochodu, kazali im przez wiele godzin klęczeć z podniesionymi rękami i biegać nocami po polu.
Działo się to na początku 2016 r., gdy matka chłopców i jej konkubent mieszkali w hostelu prowadzonym przez Ośrodek Wspierania Dziecka i Rodziny w Drawsku Pomorskim, a Katarzyna W. i jej dzieci byli objęci nadzorem kuratora sądowego, opieką psychologiczną i pedagogiczną. Policję zawiadomili dopiero lekarze, gdy młodszy z chłopców trafił do szpitala w krytycznym stanie. Nie uwierzyli matce, że został pobity przez rówieśników.
Nowe zeznania i opinie biegłych, zebrane przez prokuraturę po podjęciu na nowo śledztwa, pozwoliły na postawienie matce chłopców i jej konkubentowi dodatkowych zarzutów. Obojgu grozi nawet dożywocie. Są w areszcie.
"Każdy, kto podnosi rękę na małe, bezbronne dziecko, krzywdzi je nie tylko fizycznie, ale i psychicznie na całe jego życie. Musi się liczyć z tym, że będzie skutecznie ściągany przez prokuraturę i poniesie najsurowsze konsekwencje" – komentuje min. Ziobro.