To jest tak naprawdę osławiona umowa międzypokoleniowa. Są w niej jednak dwa podstawowe znaki zapytania. Pierwszy, czy będzie miał kto wypłacić świadczenia. Jeśli nadal będzie się rodzić mało dzieci, to pewnie nie. Druga rzecz to, aby te zobowiązania były możliwe do udźwignięcia. A tak jest, gdy duża część składki jest odkładana w OFE, a mniej trafia na bieżące świadczenia. Dlatego niebezpieczna jest rządowa propozycja, aby więcej pieniędzy trafiało do ZUS. Jeśli wzrosną jego zobowiązania, przyszłe, mniej liczne, pokolenie wymówi nam umowę.