Prawie 3 tys. przedsiębiorców chce dostać dofinansowanie na wsparcie poprawy warunków pracy. A byłoby ich więcej, gdyby nie środek wakacji. Tak twierdzą eksperci i pracodawcy.
/>
ZUS zakończył przyjmowanie wniosków na konkurs o dofinansowanie projektów poprawiających warunki pracy w 2020 r. W sumie wpłynęło ich 2627. Dla porównania od 2013 r. do końca czerwca 2019 r. ze wsparcia skorzystało 4641 firm. W sumie do podziału jest 50 mln zł.
– Warunkiem przyjęcia wniosku do rozpatrzenia jest jego dostarczenie do ZUS zarówno w formie elektronicznej, jak i papierowej. Dopiero po wpływie wniosków w obu wersjach możliwe będzie określenie łącznej kwoty dofinansowania – wyjaśnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS.
Mało czasu
Mali i średni przedsiębiorcy zgodnie krytykują tryb i czas przyjmowania wniosków.
– Wiele osób nie mogło z tego skorzystać z powodu krótkiego terminu. Bo miesiąc to stanowczo za mało – podkreśla Dorota Wanda Wolicka, przedsiębiorca z Wrocławia.
Pierwsze informacje o terminie składania wniosków pojawiły się dopiero pod koniec czerwca. Aplikacje zaś można było składać od 15 lipca do 16 sierpnia br. – Zakończenie przyjmowania wniosków w czasie długiego weekendu w środku wakacji może raczej wskazywać, że ZUS chciał do minimum ograniczyć liczbę chętnych. To kolejny przypadek, kiedy ważne informacje dla przedsiębiorców pojawiają się w ostatniej chwili – zauważa Dorota Wanda Wolicka.
Taki sposób prowadzenia naboru nie podoba się także organizacjom pracodawców.
– Tak wyśrubowany termin to bardzo złe rozwiązanie. Ale pomimo tego ZUS zanotował rekordową liczbę wniosków. I to musi cieszyć – podkreśla Tadeusz Zając, były główny inspektor pracy, obecnie doradca prezydenta Pracodawców RP.
W jego ocenie należy wykorzystać zainteresowanie przedsiębiorców. – I dlatego konieczne jest rozpoczęcie dyskusji w Radzie Dialogu Społecznego nad zwiększeniem puli pieniędzy przeznaczonych na poprawę bezpieczeństwa w pracy – zauważa.
Zmieniające się zasady
Przedsiębiorcy skarżą się także na ciągle zmieniające się przepisy w tej sprawie. Program dofinansowania to zadanie ZUS, które jest realizowane na podstawie art. 37 ust. 2 pkt 1 ustawy z 30 października 2002 r. o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych (Dz.U. z 2018 r. poz. 1376 ze zm.). Początkowo chętnych na pieniądze na bhp było niewielu, ale z czasem liczba ta zaczęła rosnąć. Od 2013 r. wydatki na ten cel zwiększyły się z ok. 0,3 mln zł w 2013 r. do 55,4 mln zł w 2016 r. Liczba projektów zrealizowanych w tych latach wzrosła z siedmiu w 2013 r. do 704 w 2016 r. Apogeum nastąpiło w 2017 r., kiedy obowiązywała zasada: kto pierwszy, ten lepszy. W 2017 r. podpisano 1197 umów, a blisko 450 projektów zostało odebranych i rozliczonych. W samym tylko 2017 r. kwota dofinansowania przekroczyła 54 mln zł. Konieczna była zmiana przepisów, bo zabrakło pieniędzy. Obecnie jest konkurs, który raz w roku ogłasza prezes zakładu. Ale i w przypadku wyboru najlepszych rozwiązań jest haczyk. Otóż ocena merytoryczna wniosków zostanie wstrzymana, gdy ogólna kwota wnioskowanych dofinansowań, które uzyskały pozytywną notę, przekroczy 65 mln zł.
Kontrola po kontroli
Ale nawet jeśli wniosek przejdzie rygorystyczny sprawdzian, płatnik nie może być pewny pieniędzy. Otóż od dnia złożenia wniosku do dnia podpisania umowy w firmie może zjawić się kontrola i na miejscu przeprowadzić ocenę merytoryczną. Jak podkreśla sam ZUS, ekspert może taką wizytę monitorującą przeprowadzić bez uprzedzenia. A to dlatego, że jej celem będzie potwierdzenie, czy informacje dotyczące warunków pracy w danym przedsiębiorstwie zawarte we wniosku są zgodne ze stanem faktycznym. Ocena może zostać przeprowadzona przez pracownika ZUS lub eksperta. Niewyrażenie na nią zgody będzie jednoznaczne z wykluczeniem projektu z konkursu.
– Nie widzę w tym nic złego. Skoro bowiem przedsiębiorca deklaruje określony stan faktyczny, to powinien on być stały, a nie tylko przygotowany specjalnie z okazji kontroli związanej z udziałem w konkursie na wsparcie prewencji – mówi Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich. Zwraca jednak uwagę na dużo poważniejszy problem, który pojawia się przy tej okazji. – Przepisy w Polsce są w taki sposób skonstruowane, że w sprawach spornych decydujący jest głos urzędnika. A dzieje się tak dlatego, że zapisy m.in. Konstytucji biznesu są martwe w części dotyczącej rozstrzygania sporów na korzyść przedsiębiorców. I to trzeba szybko zmienić – dodaje.