Informacje o rosnącej liczbie ofiar zamieszek etnicznych oraz tysiącach uchodźców docierają w niedzielę z Kirgistanu. Rosja wysłała do tego kraju żołnierzy, by chronić swą bazę wojskową. Agencja AFP ocenia, że Kirgistan jest na krawędzi wojny domowej.

Liczba zabitych w trwających od czwartku zamieszkach na południu kraju wzrosła w niedzielę do 97, według bilansu podanego przez Ministerstwo Zdrowia. Jak zauważa agencja AFP, z relacji świadków wynika, że liczba ofiar może być znacznie wyższa. Rannych jest ponad 1200 osób. Agencja Associated Press wskazuje, że zdaniem lekarzy i działaczy praw człowieka Uzbecy, którzy zostali ranni w zamieszkach, z obawy przed atakami nie próbują dostać się do szpitali.

Według ministerstwa 83 osoby zginęły w regionie Oszu, gdzie starcia między Kirgizami a Uzbekami zaczęły się w nocy z czwartku na piątek, a 14 - w Dżalalabadzie, gdzie zamieszki wybuchły w sobotę. Oba regiony uznawane są za bastion obalonego w kwietniu prezydent Kurmanbeka Bakijewa, którego, po jego ucieczce z kraju, zastąpił rząd tymczasowy pod wodzą Rozy Otunbajewej.

AP pisze w niedzielę o grupach kirgiskich podpalających wsie uzbeckie i zabijających ich mieszkańców. Podaje, że Kirgizi przejęli kontrolę nad 250-tysięcznym Oszem, a uzbeccy mieszkańcy, którzy w nim pozostali, zabarykadowali się w swych dzielnicach. Milicja i wojsko zachowywały się defensywnie i unikały starć z uzbrojonymi grupami - dodaje agencja.

Według mediów lokalnych i świadków, cytowanych przez AFP, w niedzielę w Dżalalabadzie wciąż dochodziło do strzelanin i podpaleń. Gubernator regionu Bektur Assanow powiedział, że wieczorem sytuacja się ustabilizowała. Wcześniej w ciągu dnia grupy Kirgizów niszczyły sklepy i bary należące do Uzbeków. Tłum próbował wedrzeć się do szpitala, ale po kilku godzinach został odparty - relacjonowali świadkowie.

Rząd w Biszkeku ogłosił mobilizację wszystkich rezerwistów

W niedzielę rząd w Biszkeku ogłosił mobilizację wszystkich rezerwistów w wieku 18-50 lat.

Jak podają media rosyjskie, Uzbekistan otworzył granicę dla uchodźców z Kirgistanu, a ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych w Taszkencie mówi o 75 tysiącach uciekinierów. Zachodnie organizacje obrony praw człowieka - Amnesty International i Human Rights Watch - potwierdzają, że uchodźców są tysiące. Wielu z nich - relacjonuje AFP - oskarża kirgiskie siły bezpieczeństwa i żołnierzy o pomaganie uzbrojonym bandom w zabijaniu Uzbeków.

Rosyjskie źródła wojskowe podały, że do bazy lotniczej Kant pod Biszkekiem dotarł batalion spadochroniarzy, którzy mają chronić rosyjskie obiekty i zapewnić bezpieczeństwo stacjonującym tam żołnierzom i ich rodzinom. Według Reutera chodzi o "wzmocniony batalion", który może liczyć ok. 650 ludzi. W sobotę rząd tymczasowy zwrócił się do Rosji o pomoc sił pokojowych, ale Moskwa w odpowiedzi zgodziła się udzielić tylko pomocy humanitarnej.

"Kirgistan jest na skraju upadku"

W niedzielę Kurmanbek Bakijew oznajmił z zagranicy, że Kirgistan jest na skraju upadku. Zaprzeczył też, by miał coś wspólnego z zamieszkami. Zastępca Rozy Otunbajewej Omurbek Tekebajew oznajmił natomiast, że zamieszki "sfinansowało i zorganizowało otoczenie Bakijewa".

Uzbecy stanowią 14,5 procent 5,5-milionowej populacji Kirgistanu, ale w okolicach Oszu stanowią połowę tamtejszych mieszkańców. Jak przypominają media zachodnie, w Kirgistanie konflikt między południem i północą kraju nakłada się na różnice etniczne i konflikty klanowe.