Pracownicy Muzeum Narodowego chcą zmiany dyrektora. Nie poda im się, jak zarządza placówką. Zarzucają mu też, że eksponuje sztukę homoerotyczną.
Dziś zbiera się międzynarodowa rada powiernicza, która zadecyduje o przyszłości kierującego Muzeum Narodowym Piotra Piotrowskiego.
Załoga zarzuca szefowi dyktatorskie zapędy i nie zgadza się z forsowaną przez niego wizją funkcjonowania instytucji. Niepokoi ich zapowiedź restrukturyzacji działów oraz planowanych zwolnień. Oponenci Piotra Piotrowskiego, który dyrektoruje placówce od sierpnia ubiegłego roku, wystosowali protestacyjny list do władz, w którym domagają się dymisji szefa.
Sprawą zajmie się dziś rada powiernicza, powołana przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. Muzeum Narodowe jest jedyną oprócz Zamku Królewskiego w Warszawie placówką muzealną zarządzaną przez takie ciało. Po konsultacji z szefem resortu gremium powołuje i odwołuje dyrektora muzeum.
W chwili, gdy będą ważyły się losy Piotrowskiego, w muzeum uroczyście zostanie otwarta wystawa „Ars Homo Erotica”. Zdaniem obserwatorów zbieżność obu wydarzeń jest nieprzypadkowa. Część załogi uważa, że najważniejsze polskie muzeum finansowane z publicznych pieniędzy nie powinno być miejscem eksponowania sztuki homoerotycznej. Zaś „Ars Homo Erotica” będzie wydarzeniem, jakiego w Polsce jeszcze nie było. Ekspozycja, na której znajdzie się 250 dzieł od antyku do czasów współczesnych, zajmie całą przestrzeń przeznaczoną na wystawy czasowe oraz hol główny.
Wystawa jest też najważniejszym projektem dyrektora Piotrowskiego i próbą wcielenia w życie jego koncepcji „muzeum krytycznego”, sprofilowanego na reinterpretowanie sztuki i zasobów muzealnych z różnych epok przez pryzmat współczesności.
Przeciwko ekspozycji protestują środowiska prawicowe. Poseł PiS Stanisław Pięta złożył nawet w tej sprawie protestacyjną interpelację. Minister kultury Bogdan Zdrojewski jednak wziął muzealników w obronę. Przedstawiciele skonfliktowanej z dyrektorem Piotrowskim załogi zapewniają, że ich protest nie ma z „Ars Homo Erotica” nic wspólnego.
Radę czeka więc trudny orzech do zgryzienia. Odwołując Piotrowskiego, członkowie gremium narażą się na zarzuty o homofobię i uleganie naciskom politycznym. Pozostawiając dyrektora na stanowisku, staną się obiektem ataków środowisk prawicowych. Sam zainteresowany zapowiada, że nie ugnie się pod presją i nie złoży dymisji.