Współpraca państwa i biznesu w budowie gospodarki opartej na innowacji i know-how odpowiedzią na wyzwania współczesności – to temat debaty, która odbyła się w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Marek Tejchman: System finansowy wraz z administracją powinny tworzyć sprawnie działający mechanizm. W jaki sposób kreować takie rozwiązania, które budowałyby naszą pozycję biznesową w świecie? Może warto naśladować, jak bardziej rozwinięte państwa wzmacniają swoją pozycję gospodarczą i wspierają eksport własnych firm?
Adam Góral: My, jako przedsiębiorcy, intuicyjnie czujemy, że wsparcie prywatnego biznesu w krajach dojrzałych jest na wyższym poziomie. Martwi mnie to, że nikt nie przebadał prostej rzeczy: ile przetargów na zamówienia publiczne w danym kraju wygrywają rodzime firmy prywatne. Na rynkach takich jak Hiszpania czy Niemcy widać preferowanie krajowego kapitału. My w tym zakresie ciągle raczkujemy. Płacimy dalej za błędy popełnione w latach 90., kiedy to zafascynowaliśmy się bogatym Zachodem, założyliśmy, że kraje, na które się otworzyliśmy, przyjdą nam pomóc. Otóż nie, one przyszły robić tu biznes.
My już to zrozumieliśmy i mamy świadomość, że przedsiębiorca powinien liczyć na siebie, nie na państwo, ale biznes musi też jasno powiedzieć, czego potrzebuje od państwa. Ja oczekuję jasnego, transparentnego otoczenia i prostych przepisów, dlatego czekam na Konstytucję dla Biznesu, która pozwoli nam wychodzić z inicjatywą. Często źle oceniamy instytucje, ale trzeba przyznać, że sami wykazaliśmy niewiele inicjatywy. Dlaczego? Bo większość biznesu to są małe firmy.
Ostatnio wygraliśmy projekt w Wietnamie, walczyliśmy o to pięć lat. Przetrwać taką walkę może tylko duży podmiot, małego nie stać na tak długie starania. O podobny projekt zabiegamy w Kazachstanie, takiego przetargu nie damy jednak rady wygrać bez wsparcia rządu, bo to są projekty strategiczne. Jako branża informatyczna zgubiliśmy ambicje w latach 90. Mamy dobrych ludzi, ale co z tego? Nie myślimy globalnie.
Poza tym, moim zdaniem za bardzo fetyszyzujemy start-upy, które często nie mają nic wspólnego z prawdziwą przedsiębiorczością. Firma zatrudniająca 10–20 osób z punktu widzenia gospodarki nie ma znaczenia. Istnieje szansa, że ktoś wymyśli nowego Apple’a, ale prawdopodobieństwo tego jest bliskie zera. Skupmy się na małych i średnich firmach, być może są tam innowacje, które czekają na rozwinięcie, a nawet eksport.
Jestem przekonany, że MSZ i inne ministerstwa będą chętnie wspierać firmy, które np. wychodzą z produktem za granicę, szczególnie do krajów poza Unią Europejską.
Przemysław Bobak: W MSZ, w Ministerstwie Rozwoju, w Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, jesteśmy po to, żeby polskim przedsiębiorcom pomagać na rynkach zagranicznych. Nie jesteśmy jednak po to, żeby ich z Polski wyciągać na siłę. Przedsiębiorca, który wie, czego chce, który ma odwagę biznesową, żeby wyjść z produktem za granicę i to rozumianą nie w kategoriach regionu, a świata, jest niezwykle cenny. Spędziłem trochę czasu w Izraelu, tam wszyscy od pierwszego etapu tworzenia biznesu myślą o ekspansji globalnej.
Jeśli w jakimś państwie polski przedsiębiorca widzi swoje szanse, to niech się do nas zgłosi. MSZ przez polskich dyplomatów może pomóc pewne drzwi otworzyć, szczególnie w krajach pozaeuropejskich.
Czy polski biznes jasno formułuje swoje oczekiwania wobec MSZ i szeroko pojętej administracji?
Przemysław Bobak: Podam przykład – na targi innowacyjne w Tel Awiwie z jednego z małych krajów europejskich przyjechało ponad 80 osób z jasno określoną agendą. Od nas niecałe 20. Biznesową odwagę postrzegam również w kategoriach samodzielnego poszukiwania nowych rynków i partnerów, co wiąże się z podejmowaniem ryzyka. Bez niego nie ma zarobku. Biorąc pod uwagę potencjał naszego kraju i liczbę przedsiębiorstw, wciąż niewiele spośród nich próbuje eksplorować rynki zagraniczne, szczególnie te mniej oczywiste.
Panie prezesie, a co pan powie, z perspektywy dużej międzynarodowej organizacji, jaką jest Orange? Już udowodniliście, że potraficie efektywnie współpracować z państwem i tworzyć zaawansowane produkty.
Maciej Nowohoński: Odniosę się najpierw do słów poprzedników. O innowacjach łatwo się mówi, natomiast ciężko jest przejść do ich robienia. Dlaczego dzisiaj tyle mówimy o innowacjach, a robimy tak mało? Dlatego, że jesteśmy krajem na dorobku. Dochód rozporządzalny wynosi ok. 400 euro na osobę. Poziom kapitału krajowego dostępny dla przedsiębiorców jest ok. 3–4 razy mniejszy niż na Zachodzie np. we Francji. Dlatego nasze aspiracje powinny brać pod uwagę to, gdzie jesteśmy. Za bardzo zachłysnęliśmy się neoliberalizmem myśląc, że tak jest wszędzie. W wielu państwach tamtejsze firmy mają gigantyczne wsparcie agent rządowych i tak jest od wielu lat. Ciężko nam to zbudować czy nadrobić przez jedno pokolenie.
Dla mnie droga do innowacyjności to przede wszystkim lepszy system kształcenia, lepsza infrastruktura i budowanie kapitału społecznego. Orange wydaje miliardy złotych na budowę infrastruktury światłowodowej w Polsce. Podłączamy do światłowodu także szkoły, wspierając w ten sposób wysiłki państwa na rzecz nowoczesnej edukacji. Kolejny warunek – musimy się nauczyć podejmować ryzyko.
Czyli budować kulturę porażki.
Maciej Nowohoński: Jeśli trzy na dziesięć startupów odniesie sukces, to mamy gigantyczny sukces. Musimy nauczyć się ryzykować. Za dużo uwagi przywiązujemy do podpatrywania krajów takich jak Francja czy Niemcy, a przecież bliższe są nam Estonia czy Słowenia.
Czy w Polsce mamy kapitał społeczny i kulturę współpracy wystarczającą do tego, żeby duże firmy pociągnęły małe?
Sławomir Grzelczak: Spytaliśmy niedawno mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa o to, co im przeszkadza w prowadzeniu biznesu. 36 proc. odpowiedziało, że nadmierna biurokracja. Firmy muszą koncentrować się na tym, aby sprostać wymaganiom i oczekiwaniom stawianym im przez administrację publiczną i samorządową. Mówią także, że brakuje na rynku fachowców, jednocześnie aż 22 proc. przyznaje, że barierą prowadzenia działalności są opóźnienia w płatnościach od kontrahentów. Tymczasem dopiero w przyszłym roku ruszy Rejestr Należności Publicznoprawnych, w którym można będzie znaleźć informacje o firmach czy osobach niepłacących ceł i podatków na rzecz Skarbu Państwa oraz samorządów, ale dopiero od kwoty powyżej 5 tys. zł. Nadal niejawne pozostaną natomiast dane o zalegających ze składkami ZUS. Na dodatek nasze badania pokazują, że duże firmy nie są szczególnie pomocne małym. Połowa ankietowanych mówi bowiem, że duże firmy wymuszają długie terminy płatności na mniejszych kontrahentach.
Wracamy do kwestii zaufania.
Sławomir Grzelczak: I transparentności. Jak mówimy o krajach innowacyjnych, to często mówimy o Danii czy Norwegii. One są transparentne, jeśli chodzi o dostęp do wszelakich rejestrów. Tam można sprawdzić wszystko – pensje i długi sąsiada. W Finlandii można sprawdzić, czy ktoś płaci podatki, czy nie. W tych krajach jest też mało biurokracji. Efekt? Firmy mogą skupić się na rzeczywistym działaniu. Czemu małym firmom w Polsce brakuje odwagi, do wychodzenia na zewnątrz? Bo jak się rozwiną, wykształcą know-how, np. jak postępować ze skarbówką, czy też jak unikać opóźniających płatności kontrahentów, to się tego poziomu trzymają. Bo dla nich sukcesem jest już osiągnięcie tego pułapu. Dojście do tego punktu wymaga o wiele więcej wysiłku i jest o wiele trudniejsze, niż dla małych przedsiębiorstw za granicą
Piotr Soroczyński: Ja chciałem zwrócić uwagę na dwa mity, które przeszkadzają w naszej ekspansji zagranicznej. Nam się wmawia, że połączenie prywatnego biznesu z państwem, jest działaniem nieeleganckim. Tymczasem Niemiec, Szwed, Francuz działają dokładnie na odwrót. Jak jedzie delegacja rządowa do danego kraju, to zabiera ze sobą grupę biznesmenów, którzy muszą coś na miejscu załatwić. W Polsce to tak nie działa. Ale przecież możemy się tego nauczyć. Ważne jest jednak, żeby wskazać wyraźną linię demarkacyjną – co należy zrobić i kto ma to robić. Biznes robi jedno, ambasador drugie.
Drugi mit jest taki – my porównujemy się z Niemcami czy USA. My się nie możemy z nimi równać i dajemy się deprecjonować. Żyjemy w przeświadczeniu z 1992 r. i wydaje nam się, że jesteśmy malutcy, wokoło wielcy i nas pochłoną, jak będą chcieli. Realia już dawno tak nie wyglądają. Przy odpowiednich nakładach możemy przebić się na dzisiejszą pozycję Belgii czy Austrii.
Adam Góral: Jesteśmy na pewnym etapie rozwoju i za dużo od siebie wymagamy. W dalszym ciągu płacimy za poprzedni system. Według mnie mamy w Polsce więcej kapitału niż pomysłów. Nie ma ich, bo edukacyjnie jesteśmy za słabi. A od przedsiębiorców wymagamy cudów, wymagamy, by byli wszechwiedzący, by ich firmy konkurowały z największymi. Musimy działać odpowiednio na naszą skalę. Amerykańskie spółki nie mają problemu z wychodzeniem na świat. Dlaczego? Bo mają gigantyczny rynek wewnętrzny i jak wychodzą na świat, to już mają przygotowane ogromne, silne i zorganizowane struktury.
A firmy w Polsce często zapominają o podstawowych prawidłach biznesu. Jako przedsiębiorca muszę wymyślić coś, co inni kupią. Muszę im to sprzedać, za więcej niż kosztowała produkcja. Jak tego nie zrobię, to mnie nie ma. Biznes zawsze będzie tak działać. Ale niezależnie od tego, jak rynek i otoczenie będą się zmieniać – trzeba coś stworzyć.
Co z decyzjami kierunkowymi, z punktowym wspieraniem biznesu? Jak państwo ma dokonać wyboru, w co inwestować?
Piotr Soroczyński: Nie musi tak być. Jeśli spojrzymy na Słowację czy Czechy, naturalne jest, że rodzajów działalności gospodarczej jest u nas więcej. Nie musimy w tym momencie zawężać swoich specjalizacji. Mamy mniejszy problem z monokulturą niż oni. Co by się stało z Czechami, gdyby na rynku motoryzacyjnym nastąpiło tąpnięcie? My mamy różnorodność. W planowaniu gospodarczym warto rozróżniać dwa podejścia. Jednym jest tworzenie bardzo ogólnych założeń, czy teorii pozwalających nam pewne zjawiska zrozumieć jako całość – to zdecydowanie zadanie dla akademików. Czym innym jest zaś planowanie działań administracji rządowej nakierowane na wsparcie wybranych sektorów – to zadanie dla bardzo dużych zespołów praktyków gospodarczych. Dlatego musimy działać wielopoziomowo, a nie wyłącznie na poziomie abstrakcji.
Ważna jest jeszcze jedna rzecz – państwo musi wspierać te branże, w których widzi potencjał, ale równocześnie państwo nie może ingerować w inne branże i sugerować biznesowi, że nie powinno się w nie wchodzić.
Czyli państwo musi dokonać jasnego wyboru.
Piotr Soroczyński: Tak. Jeśli dla każdego jest zielone światło, to musi w końcu dojść do katastrofy.
Maciej Nowohoński: Myślę, że dylemat, czy wybierać kierunek, czy go nie dookreślać, to jest sztuczny dylemat. Każda firma musi się zdecydować na określoną strategię. Na poziomie państwa też powinniśmy tak zrobić. Musimy dokonać tego wyboru, biorąc pod uwagę kapitał i zasoby, jakie mamy.
Piotr Soroczyński: Jesteśmy na takim etapie, że niedokonanie wyboru i czekanie przez następny rok będzie błędem. Państwo musi iść do przodu, mając świadomość, że część wyborów będzie błędna.
Adam Góral: Powinniśmy pracować nad uproszczeniem systemu podatkowego. Każda dodatkowa ulga podraża system, powoduje patologie i prowadzi do nierównej konkurencji. Proszę również, abyśmy zastanowili się nad koncepcją dyplomatycznego wspierania gospodarki. Uważam, że powinniśmy stworzyć placówki zagraniczne, które będą sprzedawać nasze produkty. Jak każdy sprzedawca, taka jednostka otrzymywałaby prowizję. To może przyspieszyć rozwój naszego eksportu.
Przemysław Bobak: Ten proces już postępuje. Pod egidą Ministerstwa Rozwoju są dokonywane przekształcenia podlegających temu ministerstwu wydziałów promocji, handlu i inwestycji ambasad w zagraniczne biura handlowe Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Obserwujemy to z dużą uwagą. W tych biurach będą pracować osoby, które komercyjnie będą podchodzić do promocji polskich przedsiębiorstw. Docelowo na całym świecie zostanie otwartych 70 tego typu biur. Tam, gdzie one nie powstaną, przedsiębiorcom pomogą ambasady. Powtórzę wyraźnie: MSZ wspiera przedsiębiorców, którzy chcą wyjść na zewnątrz, zaistnieć na nowych rynkach, szczególnie w tych regionach, w których do tej pory polska aktywność biznesowa nie była wyraźna.