W protestach trwających w Iranie od połowy września jak dotąd zabito ponad 300 demonstrantów, w tym ponad 40 dzieci, a około 14 tysięcy osób aresztowano - oświadczył w czwartek Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Volker Tuerk.
Rada Praw Człowieka ONZ debatuje nad wnioskiem złożonym przez grupę ok. 50 krajów w sprawie powołania nowej misji do zbadania domniemanych nadużyć, do jakich dochodzi od początku fali protestów w Iranie, które wybuchły po śmierci Mahsy Amini 16 września - podała agencja Reutera.
Komisarz ONZ zaznaczył, że obecnie w Iranie trwa "w pełni rozwinięty kryzys praw człowieka", a "niepotrzebne i nieproporcjonalne użycie siły" przez państwo wobec protestujących obywateli "musi się skończyć".
"Żadne społeczeństwo nie może skostnieć ani zwapnieć, tak jakby miało pozostać w pojedynczym punkcie w czasie. Próba doprowadzenia do tego, wbrew woli ludzi, jest daremna" - podkreślił Tuerk.
"Sprowadzanie wspólnej sprawy praw człowieka do narzędzia działań politycznych określonych grup krajów Zachodu jest haniebne i wstrząsające" - skomentowała w przemówieniu przedstawicielka Teheranu Chadidże Karimi. Jak przekazał Reuters, Iran lobbował przeciwko wnioskowi w sprawie powołania komisji badającej działania państwa wobec demonstrantów.
Na marginesie czwartkowej debaty Tuerk przekazał dziennikarzom, że poprosił władze Iranu o możliwość odwiedzenia kraju, jednak nie dostał od nich żadnej odpowiedzi.
Również w czwartek wiceminister spraw zagranicznych Iranu Ali Bagheri Kani poinformował, że ok. 50 policjantów zostało zabitych od początku demonstracji. To pierwszy oficjalny bilans ofiar wśród funkcjonariuszy podany przez irańskie władze - skomentował Reuters. W wywiadzie w indyjskiej telewizji dyplomata dodał, że setki policjantów zostało rannych. Bagheri Kani nie podał liczby zabitych demonstrantów, jednak poinformował, że ministerstwo spraw wewnętrznych utworzyło zespół, mający za zadanie przeprowadzenie śledztwa w sprawie śmierci obywateli. W zeszłym miesiącu irańskie media informowały, że zginęło 46 policjantów, jednak nie powoływały się na władze kraju.
Protesty wywołane śmiercią Amini po tym, jak została zatrzymana przez policję moralności za strój uznany za nieodpowiedni wedle surowego islamskiego kodeksu ubioru, szybko rozprzestrzeniły się na cały kraj. Gniew obywateli został pierwotnie wywołany łamaniem praw kobiet, ale wkrótce protestujący zaczęli wzywać do obalenia najwyższego przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chameneia. W poniedziałek serwis CNN opublikował obszerny reportaż dotyczący nadużyć seksualnych wobec zatrzymanych demonstrantów, w tym gwałtów, zarówno na kobietach, jak i na młodych mężczyznach, jakich dopuszczają się członkowie irańskich służb porządkowych.
W ostatnim czasie ajatollahowie wzmocnili represje w regionach zamieszkałych przez Kurdów - podał Reuters. Rzecznik Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka (OHCHR) Jeremy Laurence poinformował we wtorek, że wedle doniesień w ciągu poprzedniego tygodnia zginęło tam nawet ponad 40 osób.
Dżalal Mahmudzade, członek irańskiego parlamentu z zamieszkałego głównie przez Kurdów miasta Mahabad w prowincji Azerbejdżan Zachodni powiedział, że był wielokrotnie oskarżany przez wymiar sprawiedliwości z powodu wspierania protestujących. "Wymiar sprawiedliwości wniósł skargę przeciwko mnie jako przedstawicielowi ludzi w żałobie, zamiast chronić prawa osób protestujących i rodzin ofiar w miastach Mahabad i (innych) miastach kurdyjskich" - napisał w środę na Twitterze Mahmudzade. (PAP)
kjm/ adj/