W czwartek sejmowa komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych prezentuje projekt raportu końcowego ze swoich prac.
"Kaczyński chciał utrzymać prezydenturę Dudy"
Filiks prezentując część projektu raportu, dotyczącego prezesa PiS podkreśliła, że z analizy zeznań świadków, a także z innych dowodów, w ocenie komisji, decyzję o przeprowadzeniu w Polsce wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym podjął Jarosław Kaczyński.
"Zauważyć należy, że nie był on członkiem rządu, tylko szeregowym posłem, prezesem największej partii politycznej tworzącej koalicję rządową" - mówiła szefowa komisji.
Jak mówiła, "zebrany materiał dowodowy wskazuje, że Jarosław Kaczyński, będąc posłem partii rządzącej, nie posiadał żadnych kompetencji, jakie konstytucja RP przyznaje marszałkowi Sejmu, czy też Prezesowi Rady Ministrów". "Jako poseł, funkcjonariusz publiczny przekroczył uprawnienia, wykorzystując przy tym swoją pozycję jako prezes Prawa i Sprawiedliwości" - zaznaczyła Filiks.
W jej ocenie, "działanie Kaczyńskiego nie służyło ochronie społecznego interesu, lecz było działaniem na jego szkodę". "Jedyną motywacją działania Jarosława Kaczyńskiego była chęć, by za wszelką cenę przeprowadzić wybory i utrzymać prezydenturę Andrzeja Dudy" - powiedziała Filiks. (PAP)
Morawiecki nie działał w granicach prawa i nadużywał swoich kompetencji
W projekcie stanowiska sejmowa komisja śledcza odnosi się do działań różnych organów państwa zaangażowanych w przygotowanie wyborów prezydenckich zaplanowanych na maj 2020 r.
Przedstawiając ustalenia dotyczące b. premiera Mateusza Morawieckiego, posłanka Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica) wskazała, że wydając decyzję z 16 kwietnia 2020 r. Morawiecki "uznał się samozwańczo za organ uprawniony do wydawania poleceń związanych z procesem przeprowadzenia wyborów na prezydenta RP".
Jak podkreśliła, w tej sprawie b. premier nie działał w granicach prawa i nadużywał swoich uprawnień. Jej zdaniem, wiele wskazuje również na to, że organy władz generalnie nadużywały przepisów wprowadzanych w związku z pandemią COVID-19, a organizacja wyborów była tylko jednym z takich przykładów.
Z ustaleń komisji wynika, że właściwym działaniem ze strony byłego szefa rządu byłoby poczekanie do momentu wejścia w życie ustawy o szczególnych zasadach przeprowadzenia wyborów albo ogłoszenie stanu nadzwyczajnego, który w legalny sposób pozwoliłby na przesunięcie ich terminu.
"W ocenie komisji prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki zaryzykował złamanie prawa, będąc świadomym ryzyka swojego działania (...) Tym bardziej, że na te ryzyka i potencjalną odpowiedzialność premiera wskazywała opina prawna Departamentu Prawnego KPRM, o której miał premiera poinformować szef KPRM Michał Dworczyk" - podkreśliła Kucharska-Dziedzic.
Wcześniej szefowa komisji Magdalena Filiks (KO) negatywnie oceniła też aktywność Państwowej Komisji Wyborczej, która jej zdaniem "nie podjęła żadnej znaczącej aktywności, aby uniknąć sytuacji, w której wybory zarządzane na 10 maja mogłyby naruszać standardy demokracji". Według sejmowej komisji śledczej, apolityczność nie powinna oznaczać przyjęcia w takiej sytuacji roli "cichego obserwatora".(PAP)