Kwestia odpowiedzialności będzie wynikała z ustalenia okoliczności zdarzenia, które nie są dla nas jasne - powiedział PAP sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski, pytany o zdarzenie do jakiego doszło kilka dni temu w budynku Komendy Głównej Policji.

W środę o godz. 7.50 - jak informowało MSWiA - w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem Komendanta Głównego Policji doszło do eksplozji. "Eksplodował jeden z prezentów, które Komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie w dniach 11-12 grudnia bieżącego roku, gdzie spotkał się z kierownictwami ukraińskiej Policji i Służby ds. sytuacji nadzwyczajnych. Prezent był podarunkiem od jednego z szefów ukraińskich służb" - podało ministerstwo. Podkreśliło wówczas, że w wyniku eksplozji komendant doznał lekkich obrażeń i przebywa na obserwacji w szpitalu. Dodano, że lekkich obrażeń niewymagających hospitalizacji doznał też pracownik cywilny Komendy Głównej Policji.

Szef MSWiA Mariusz Kamiński napisał w poniedziałek na Twitterze, że "w związku z sytuacją dot. ukraińskiego prezentu dla gen. Szymczyka gotowość przyjazdu do Polski i spotkania ze mną wyraził szef MSW Ukrainy D. Monastyrski". "Do spotkania dojdzie niebawem. Jednocześnie, ucinając spekulacje medialne, wykluczam dymisję Komendanta Głównego Policji" - podkreślił.

Sekretarz generalny PiS pytany przez PAP, czy w związku z informacją przekazaną przez Kamińskiego, gen. insp. Jarosław Szymczyk nie musi obawiać się dymisji, odpowiedział: "Kwestia odpowiedzialności będzie wynikała z ustalenia okoliczności zdarzenia, które nie są dla nas jasne".

Premier Mateusz Morawiecki pytany w poniedziałek o ewentualną dymisję Szymczyka, powiedział, że w tej sprawie "prowadzone są bardzo dokładne analizy, które mają doprowadzić do szybkiego wyciągnięcia wniosków" o tym, co i jak się stało, "tak, żeby minister spraw wewnętrznych, żebym ja, mógł to ocenić i żebyśmy mogli podjąć w związku z tym odpowiednie decyzje" - mówił.

Komendant Szymczyk w poniedziałek w TVP Info powiedział, że po eksplozji w swoim gabinecie nie zamierza składać wniosku o dymisję, choć zawsze podporządkuje się decyzjom premiera i szefa MSWIA. Jednocześnie podziękował ministrowi Mariuszowi Kamińskiego za wsparcie. "W moim gabinecie doszło do zdarzenia, które należy dokładnie wyjaśnić, gdyż eksplodował prezent, który otrzymałem podczas spotkania z szefami jednej z najważniejszych służb odpowiedzialnych za wewnętrzne bezpieczeństwo Ukrainy" - mówił.

Opowiedział ze szczegółami o tym, jak spotkał się z komendantem głównym Narodowej Policji Ukrainy Ihorem Kłymenko i szefami Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych gen. Sierghiejem Krukiem i gen. Dmytro Bondarem. "Na pierwszym spotkaniu otrzymałem tubę po granatniku, która – jak mi powiedziano – jest tubą zużytą, pustą, bezpieczną, przerobioną na głośnik, z którego nawet puszczano muzykę" - tłumaczył szef KGP.

W czwartek rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie prok. Marcin Saduś poinformował o wszczęciu śledztwa w sprawie zdarzenia mającego miejsce w budynku Komendy Głównej Policji. Dodał, że postępowanie prowadzone jest w kierunku nieumyślnego spowodowaniu gwałtownego wyzwolenia energii, które zagrażało życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach.

Prokurator poinformował, że bezpośrednio po zdarzeniu prokuratorzy wykonali czynności procesowe. "Status pokrzywdzonych mają aktualnie trzy osoby, w tym Komendant Główny Policji" - mówił. Jednocześnie dodał, że "z uwagi na specyfikę, miejsce oraz charakter zdarzenia nie jest możliwym na obecnym etapie udzielenie informacji o poczynionych ustaleniach". (PAP)

autor: Rafał Białkowski