Na trzy tygodnie przed kluczowym dla politycznej przyszłości Włoch referendum konstytucyjnym premier Matteo Renzi znów zaczyna sugerować, że w razie odrzucenia rządowej reformy być może ustąpi ze stanowiska. Mówi, że po porażce nie chce „unosić się na wodzie”.

Komentatorzy w mediach zwracają uwagę, że nie jest jasne, co wydarzy się po 4 grudnia, czyli po referendum, w którym obywatele zajmą stanowisko wobec rządowej reformy konstytucji. Ustawę w tej sprawie parlament przyjął w kwietniu.

Reforma przewiduje przede wszystkim zmianę liczebności, kompetencji i składu Senatu, który stałby się izbą reprezentantów regionów kraju, a także redukcję kosztów polityki. Izba wyższa nie głosowałaby już nad wotum zaufania dla rządu i straciłaby część politycznych uprawnień. Renzi mówi, że trzeba skończyć z "ping-pongiem", jak nazywa odsyłanie ustaw z jednej izby do drugiej.

Referendum jest konieczne w przypadku zmiany ustawy zasadniczej.

Sondaże wskazują na przewagę przeciwników zmian. Do odrzucenia reformy nawołuje cała opozycja - od lewicy po prawicę i populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd. Wszystkie te ugrupowania domagają się dymisji Renziego natychmiast po referendum.

Na „nie” głosować będzie też niewielka grupa polityków jego macierzystej Partii Demokratycznej, skupionych między innymi wokół byłego premiera Massimo D’Alemy.

Szef rządu na początku roku deklarował zamiar ustąpienia ze stanowiska w razie fiaska reformy konstytucji. Następnie sugerował, że będzie jednak dalej kierował gabinetem. W dwóch ostatnich wywiadach mówił natomiast, że nie zamierza tkwić bezczynnie na scenie politycznej, jeśli nie może jej zmienić i usprawnić.

W poniedziałek w radiu Renzi powiedział: „Jeśli mam być w parlamencie po to, by wegetować, unosić się na wodzie, to ja się do tego nie nadaję”. „Mogę robić to tylko, jeśli mogę zmienić kraj” - dodał.

Z kolei w niedzielę w popularnym programie w telewizji RAI premier stwierdził: „Ja w bagnie nie zostanę. Jeśli sprawy mają pozostać tak, jak są, niech przyjdą inni, którzy są dobrzy w unoszeniu się na wodzie”. Nie odpowiedział jednak wprost na pytanie, czy zatem złoży dymisję.

Renzi przyznał jednocześnie kilkakrotnie, że za swój błąd uważa swoistą personalizację referendum konstytucyjnego, to znaczy jego osobiste podpisanie się pod zmianą ustawy zasadniczej. W rezultacie, zauważył, może to być interpretowane jako głosowanie za nim lub przeciwko niemu.

„Chcę powiedzieć tym, którzy mnie nie znoszą, że to nie jest głosowanie w sprawie sympatii czy antypatii do mnie, ale dotyczące kraju. Kto chce głosować przeciw z powodu antypatii, niech się zastanowi, to nie jest głosowanie na złość mnie”- powiedział w radiu Monte Carlo.