Wstępne ustalenia wskazują, że zdelegalizowana w Turcji Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) lub związana z nią grupa przeprowadziły w sobotę zamach samobójczy w Stambule - oświadczył wysoki rangą przedstawiciel tureckich władz, na którego powołuje się Reuters.

Według najnowszych danych tureckiego ministerstwa zdrowa w ataku śmierć poniosły cztery osoby, w tym zamachowiec, a 36 zostało rannych, w tym siedmioro jest w stanie ciężkim. Wśród rannych jest 12 cudzoziemców, w tym Izraelczycy.

Jak poinformował anonimowy przedstawiciel władz, policja powstrzymała zamachowca przed zaatakowaniem wcześniej zaplanowanego celu. Zamachowiec planował uderzyć w bardziej zatłoczone miejsce i w innym czasie, ale zdetonował ładunki wybuchowe "ze strachu" - powiedział turecki urzędnik Reuterowi.

Do zamachu doszło w centrum Stambułu, w głównej dzielnicy handlowej i turystycznej miasta, na ulicy Istiklal, szerokim bulwarze, zamkniętym na co dzień dla ruchu kołowego.

Według telewizji CNN-Turk zamachowiec zmierzał do swego celu; bomba eksplodowała przed restauracją z kebabami.

Turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu oświadczył w sobotę, że walka Turcji z terroryzmem będzie kontynuowana z całą mocą. Na wspólnej konferencji prasowej w Stambule jego irański odpowiednik Mohammad Dżawad Zarif stanowczo potępił "atak terrorystyczny w Stambule, który pokazuje obrzydliwą twarz terroryzmu".

Szef francuskiej dyplomacji Jean-Marc Ayrault sobotni atak nazwał "nikczemnym i tchórzliwym". Zapewnił, że Paryż solidaryzuje się z Turcją.