Jak informuje "Wprost", Karol Durczok musi poddać się badaniom DNA, ponieważ w sprawie ma status podejrzanego, a nie świadka. Szef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów potwierdził, że policja otrzymała zlecenie pobrania próbek DNA od byłego dziennikarza "Faktów".

Kilka dni temu adwokat Kamila Durczoka zapowiedział, że jego klient nie musi poddawać się badaniom. Musiał jednak zmienić zdanie, bo jak mówi Paweł Wierzchołowski, szef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów, wytłumaczono mu, że Durczok nie jest świadkiem w tej sprawie, a osobą podejrzaną. "Gdyby Kamil Durczok upierał się przy decyzji, policja musiałaby zastosować środki przymusu" – mówi "Wprost" Wierzchołowski.

Kilka tygodni temu, w mieszkaniu, z którego korzystał Kamil Durczok zabezpieczono nieznany profil genetyczny. "W takiej sytuacji prokuratura prosi o dostarczenie materiału porównawczego, by sprawdzić, z kim zabezpieczone na miejscu zdarzenia przedmioty mogą być powiązane – wyjaśnia dr Jakub Czarny, ekspert z Instytutu Genetyki Sądowej.

Tymczasem do sądu trafił pierwszy z pozwów Kamila Durczoka przeciwko tygodnikowi „Wprost", który opublikował materiały dotyczące rzekomego molestowania seksualnego kobiet przez byłego szefa Faktów TVN. Jak wyjaśniał mec. Jacek Dubois, pełnomocnik Kamila Durczoka, zainteresowany będzie dowodził, że nigdy do takiego zdarzenia nie doszło i mamy do czynienia z pomówieniem. Były szef "Faktów" będzie żądał przeprosin oraz zadośćuczynienia.