Rosja wykonuje kolejne wrogie gesty pod adresem Izraela, choć ten spośród państw Zachodu zajął bodaj najbardziej wstrzemięźliwe stanowisko wobec napaści na Ukrainę. Jutro rosyjski sąd ma się zająć wnioskiem resortu sprawiedliwości o zamknięcie Agencji Żydowskiej (Sochnut), rozpatrującej wnioski o aliję, czyli repatriację ze względu na żydowskie korzenie. Mimo to Izrael, znany z bezceremonialności w relacjach z państwami, które naruszają jego szeroko pojęte interesy, zachowuje wstrzemięźliwość, a w miejscowej prasie można znaleźć nawet opinie usprawiedliwiające działaniaKremla.

„Jerusalem Post” już trzy tygodnie temu pisał, że Moskwa zażądała od Sochnutu wstrzymania działań na terenie Rosji. Teraz gazeta podaje, że pisma z ostrzeżeniami przed łamaniem rosyjskiego prawa otrzymały także inne organizacje żydowskie. Rosyjska motywacja wydaje się jasna. Wraz z przyspieszającą po 24 lutego totalitaryzacją stosunków polityczno-społecznych Kreml coraz słabiej toleruje działalność niezależnych od siebie organizacji. Znamy to z Białorusi, która dla Rosji stała się wyznacznikiem trendów w nowoczesnym autorytaryzmie. Rosyjskie media zostały już wyczyszczone, wyrok można dostać za lajka pod postem na Facebooku, więc nie ma powodu, by Kreml pozwalał na istnienie solidnie finansowanej, umocowanej w strukturach obcego państwa organizacji, nad którą służby nie mająkontroli.
Na baczności muszą się też mieć rosyjscy Żydzi. W poniedziałek policja zatrzymała opozycyjnego polityka Leonida Gozmana. Po kilku godzinach został on wprawdzie wypuszczony, ale niebawem znów może trafić za kratki, ponieważ w jego sprawie wszczęto postępowanie karne. Polityk miał się spóźnić z notyfikacją faktu posiadania obcego, w tym przypadku izraelskiego paszportu. Rosyjskie prawo nakazuje zgłaszanie posiadania obcego obywatelstwa lub pozwolenia na pobyt. Wprawdzie takie pozwolenia ma, lekko licząc, co drugi propagandysta i większość latorośli kremlowskich polityków, ale – zgodnie z zasadą „swoim wszystko, wrogom prawo” – jako pierwszy pod pałkę systemu penitencjarnego może trafić opozycjonista. Mimo że posiada paszport państwa, które zwykle nie ceregieli się, kiedy prawa jego obywateli sąnaruszane.
Trudno się dziwić, że wyrok wisi nad – używając retoryki Władimira Putina – zdrajcą narodu Gozmanem, skoro system zmusił do ucieczki naczelnego rabina Moskwy Pinchasa Goldschmidta. Urodzony w Szwajcarii Goldschmidt wyjechał, nie mogąc znieść presji, by poparł „specjalną interwencję wojskową”. 6 lipca złożył swoją moskiewską funkcję. Stanowisko zachowuje naczelny rabin Rosji Berel Lazar. Przed inwazją na Ukrainę urodzony we Włoszech Lazar nie był znany z antysystemowych poglądów. Kreml przyznawał mu nagrody państwowe, przez co bywał on złośliwie nazywany „putinowskim rabinem”. A jednak po 24 lutego znalazł w sobie odwagę, by potępić agresję na Ukrainę, a także wezwać do przeprosin szefa MSZ Siergieja Ławrowa, gdy ten pozwolił sobie na antysemicki komentarz, jakoby Adolf Hitler miał żydowskie korzenie, a Żydzi bywają najbrutalniejszymi antysemitami. Te słowa odbiły się w Izraelu szerokimechem.
Izrael podchodzi do sprawy z wyrozumiałością. Zdaje się wierzyć w wiarołomne zapewnienia Kremla, że sprawa Agencji Żydowskiej ma charakter prawny i nie jest wymierzona w Izrael ani Żydów. I to pomimo że izraelska delegacja wciąż nie otrzymała rosyjskich wiz, choć ma jutro obserwować posiedzenie moskiewskiego sądu. Wczorajszy „Ha-Arec” dowodzi, że częściową winę za represje wymierzone w Sochnut ponosi strona izraelska, bo przedstawiciele agencji mają małe doświadczenie, a poza tym „nie ma co się dziwić, że Putin nie jest szczęśliwy z powodu działań organizacji zachęcającej obywateli Rosji do emigracji”. Minister finansów Awigdor Lieberman w rozmowie z rozgłośnią Galac apelował, by nie „poddawać się histerycznym reakcjom”, które „mogą zaszkodzić relacjom dwustronnym”, a były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Ja’akow Amidror wzywał, by „nie wykopywać głębszej przepaści między naszyminarodami”.
Pojawiają się opinie, że izraelskim władzom zależy na głosach kilkunastoprocentowej mniejszości rosyjskojęzycznej, ale to tylko połowa prawdy. Wielu rosyjskojęzycznych Żydów pochodzi z Ukrainy i w naturalny sposób stoi po stronie ofiary, a i część Żydów z Rosji instynktownie odrzuca argumenty agresora. Tajemnica izraelskiej wstrzemięźliwości leży w interesach regionalnych. Izrael liczy na osłabienie rosyjskiego wsparcia dla Iranu i jego programu atomowego. Chce mieć wolną rękę dla ataków na pozycje w Syrii, która w ostatnich latach została przez Rosję zwasalizowana. Także dlatego od początku inwazji państwo żydowskie unikało jej jednoznacznego potępienia. Izrael nie wysyła broni Ukrainie, a nawet blokuje próby reeksportu wyprodukowanego przez siebie uzbrojenia przez inne państwa. Nie dołączył się do sankcji, odmawiając nawet zawieszenia bezpośrednich lotów do Rosji. A zgodnie z zasadą, że Rosja traktuje ostrożność i ustępstwa jako oznakę słabości, można się spodziewać, że Izraelczyków czeka jeszcze wiele nieprzyjemnychniespodzianek.