Szef lokalnych władz w Hongkongu nie wyklucza użycia siły wobec uczestników protestów. W wywiadzie dla lokalnej stacji telewizyjnej uznał też, że demonstracje wymknęły się spod kontroli.

Leung Chun-ying uważa, że prodemokratycznych protestów w Hongkongu nie można nazwać rewolucją. W jego opinii, liderzy wieców nie panują nad sytuacją, a ta - wymyka się spod kontroli.

W związku z tym szef lokalnych władz ostrzegł, że może dojść do użycia siły wobec protestujących. Leung Chun-ying uznał szanse dialogu z przywódcami protestów za "bliskie zeru". Ci żądają bowiem jego dymisji. Leung wielokrotnie powtarzał zaś, że nie zamierza odejść. Trudne do spełnienia wydają się też być żądania zmiany ordynacji wyborczej Hongkongu przyjętej przez chiński parlament.

Hongkończycy protestują, bo żądają w pełni wolnych i bezpośrednich wyborów, o czym nie chcą słyszeć władze w Pekinie.