Liczba zabitych w izraelskich nalotach w Strefie Gazy wzrosła do 90 osób. Poinformowały o tym źródła palestyńskie. Czwartek był najbardziej krwawym dniem od czasu rozpoczęcia przez Izrael operacji "Obronny Brzeg”. Izraelskie naloty na pozycje Hamasu w Gazie to odpowiedź na wcześniejsze ostrzały z terenu Gazy. Islamiści nie zamierzają się poddać, a liczba wystrzeliwanych przez nich pocisków także rośnie.

W ciągu doby z terenu Gazy na Izrael poleciało około stu rakiet. Wieczorem grad pocisków spadł na kilka miast w południowym i centralnym Izraelu. Wcześniej do schronów biegli także mieszkańcy Jerozolimy i Tel Awiwu. Izraelska Żelazna Kopuła przechwyciła i strąciła część pocisków. Jak podaje armia, od wtorku islamiści z Hamasu wystrzelili w kierunku Izraela ponad 350 rakiet. Rannych zostało ponad 120 Izraelczyków, przy czym większość lekko.

Z kolei Izrael dokonał już 900 nalotów na pozycje Hamasu. Bomby zabiły 90 osób, w tym 22 dzieci. Palestyńczycy oskarżają Izrael o morderstwa na cywilach, ale izraelskie wojsko odpowiada, że śmierć poniosło jedynie kilku cywilów, a reszta ofiar to bojownicy Hamasu.

Premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył, że jego kraj nie jest na razie zainteresowany zawieszeniem broni, bo wcześniej chce zniszczyć infrastrukturę Hamasu. Z kolei Hamas odpowiada, że przestanie strzelać rakietami dopiero, gdy Izrael powstrzyma się od ataków na Gazę. Liderzy Hamasu twierdzą, że wciąż mają spore zapasy rakiet i nie ugną się nawet, gdy do Gazy wjadą izraelskie czołgi. Taka operacja lądowa wydaje się kwestią godzin lub dni.

Wymiana ognia między Izraelem a Strefą Gazy jest najpoważniejszą eskalacją konfliktu od czasu ostatniej wojny z 2012 roku. O pokojowe rozwiązanie konfliktu zaapelowały m.in. ONZ, Stany Zjednoczone i Francja.