Głośny przypadek gwałtu w Lesie Kabackim został zmyślony? Takie prowokacyjne tezy stawiał na Twitterze Piotr Guział. Jednak, jak dowiedział się dziennik.pl, prokuratura potwierdziła, że do zdarzenia rzeczywiście doszło. Choć, jak ustaliliśmy, policja miała co do tego wątpliwości.

Przed kilkoma dniami Prokuratura Rejonowa dla Warszawy-Mokotowa umorzyła postępowanie w tej sprawie z powodu niewykrycia sprawcy. Na tę informację natychmiast zareagował burmistrz Ursynowa, na terenie którego w sierpniu ubiegłego roku doszło do gwałtu. ...Nigdy nie było sprawcy. Niech opublikują protokół z obdukcji - napisał na Twitterze Piotr Guział i w ten sposób wywołał burzliwą dyskusję.

Gwałt? A może paranoja i fala medialna?Kto przeprosi? Zacznijmy od feministek

— Piotr Guział (@PiotrGuzial) styczeń 1, 2014

Sprawdziliśmy, czy słowa Guziała mają oparcie w materiałach zgromadzonych w śledztwie. - Relacja ofiary w żaden sposób nie została podważona. Nawet przeciwnie: podparliśmy ją ekspertyzami niezależnych biegłych - deklaruje szef prokuratury Paweł Wierzchowski.

Jak się dowiedzieliśmy, ofiara była przesłuchiwana przy udziale biegłego psychologa i seksuologa. Jego opinia nie pozostawiała żadnych wątpliwości. - Relacja cechuje się dużą wiarygodnością. Nie stwierdzono tendencji do konfabulacji. U ofiary występuje zespół cech typowych dla takiej sytuacji: poczucie winy, nasilone poczucie lęku - stwierdził on w opinii, która trafiła do akt sprawy.

Również wynik lekarskiej obdukcji nie podważał relacji kobiety. Lekarz stwierdził, że do obrażeń (których istnienie zostało potwierdzone) mogło dojść w sposób opisywany przez ofiarę.

Jak ustaliliśmy, w ocenie tej sytuacji istniał poważny rozdźwięk między oskarżycielami a policjantami pracującymi przy tej sprawie. Ci drudzy od początku poddawali w wątpliwość relację kobiety. Tym bardziej, że wedle wyników ekspertyzy na odzieży poszkodowanej nie było żadnych śladów biologicznych innej osoby.

- Na pewnym etapie śledztwa wystosowaliśmy do policji pismo, którego efektem była zmiana policjantki prowadzącej dochodzenie - potwierdza nam prokurator Wierzchowski.

Sami policjanci z Mokotowa nie chcą się oficjalnie wypowiadać o tym przypadku. - W tym samym czasie mieliśmy zgłoszenie o gwałcie od innej kobiety. W dochodzeniu wykluczyliśmy, że do takiego zdarzenia doszło. To częsty przypadki. Być może dlatego w przypadku Lasu Kabackiego wykazaliśmy się zbyt dużą nieufnością - usłyszeliśmy od jednego z oficerów kierujących pracą mokotowskich policjantów.

Według relacji ofiary do napaści doszło 30 sierpnia wieczorem około godziny 19. Kobieta biegała po Lesie Kabackim ścieżką, która zaczyna się na ulicy Moczydłowskiej. Została zaatakowana, gdy wbiegła między drzewa. Sprawca miał grozić jej pistoletem.

Właśnie w życie wchodzą zmiany prawne dotyczące spraw o zgwałcenia. Nie jest to już przestępstwo "zgłoszeniowe" a ścigane z urzędu. Ograniczona została również rola policji w takich postępowaniach. Ofiara będzie przesłuchiwana przed sądem z udziałem biegłego psychologa a także prokuratora.