Ogień pustoszy południowo-wschodnią Australię. Tak dużych pożarów nie było tam od 40 lat. Władze Nowej Południowej Walii ogłosiły stan wyjątkowy.

Jest już ofiara śmiertelna trwających piąta dobę pożarów - zginął mężczyzna próbujący ratować swój płonący dom. Dach nad głową straciło dotąd ponad 200 rodzin. Wiele osób zmuszono do ewakuacji w obawie, że z powodu silnego wiatru ogień jeszcze bardziej się rozprzestrzeni.

Strażacy walczą z ponad stu pożarami. Najbardziej zagrożone jest miasto Lithgow. Jak powiedział dziennikarzom Shane Fitz Simmons z tamtejszej straży pożarnej, trwa tam intensywna, trudna i niebezpieczna walka z ogniem. Biorąc pod uwagę prognozy pogody i zasięg pożaru, strażacy obawiają się pogorszenia sytuacji. Ogień może wkrótce dotrzeć do największego miasta Australii - 4,5-milionowego Sydney.

Pożary w Australii nie są niczym niezwykłym, ale w tym roku wybuchły wcześniej niż zwykle i są dużo bardziej intensywne. Przyczyniły się do tego w dużym stopniu: sucha zima i ciepła wiosna.