Jak dowiedziało się Radio Gdańsk w Borczu w firmie, którą prowadził Krzysztof Mielewczyk - rano wyleciał śmigłowcem. Informację, że był na pokładzie potwierdziła też żona biznesmena . Jak powiedziała Radiu Gdańsk - czeka na oficjalne potwierdzenie tej informacji.
Razem z Krzysztofem Mielewczykiem na pokładzie śmigłowca Robinson 44 był jego znajomy i zawodowy pilot. Mężczyźni lecieli z Borcza do Bydgoszczy.
Do wypadku doszło przed dziesiątą rano, dwieście metrów od ośrodka wypoczynkowego dla dzieci w Wygoninie. Śmigłowiec, nagle zaczął tracić wysokość, po czym spadł na ziemię i zapalił się.
Przyczyny wypadku na razie nie są znane.