Pogłoski o możliwej dymisji Rostowskiego, które pojawiały się od lipca, mało kto do tej pory traktował poważnie. Jednak kilka dni temu informację tę potwierdziła agencja Reuters, na następców Rostowskiego typując Janusza Lewandowskiego, unijnego komisarza ds programowania finansowego i budżetu, oraz Jana Krzysztofa Bieleckiego, doradcę ekonomicznego premiera.
Plotkom o dymisji zaczęto się uważniej przyglądać. Tym bardziej, że na linii Tusk-Rostowski wyczuwalne jest wyraźne napięcie. Chodzi o nowelizację budżetu. "Premier oczywiście się spodziewał, że deficyt budżetowy będzie wyższy, ale nie aż tak" - powiedział "Gazecie Wyborczej" jeden z członków rządu. I opisuje jedno z posiedzeń, na którym dyskutowano nad koniecznymi z tego powodu oszczędnościami w resortach. Kiedy premier dopytywał, czy tym razem te rachunki będą prawidłowe, usłyszał od Rostowskiego, że "ciekawe, czy w obecnej sytuacji ktoś lepiej to policzy".
We wtorek odbyła się wspólna konferencja Tuska i Rostowskiego właśnie w sprawie nowelizacji budżetu. Tusk, pytany o doniesienia Reutersa, powiedział jedynie, że on plotek nie komentuje. Co więcej, kiedy chciał oddać głos wicepremierowi, ten jakby nie usłyszał tych słów. "Halo..." - Tusk żartobliwe zamachał do Rostowskiego. "Tak, wiem, usiłuję policzyć do pięciu... ministerstw" - odpowiedział zirytowany Rostowski.
Podobno po tej konferencji Rostowski ma pretensje do Tuska, że nie dostał od niego jasnego wsparcia w trudnym momencie nowelizacji budżetu oraz że ten nie zdementował kategorycznie informacji o jego dymisji. Według informacji "Gazety Wyborczej", Rostowski miał powiedzieć, iż on nie da się tak grillować jak Gowin przez długie tygodnie i woli od razu zrezygnować. Ostatecznie Tusk sprawę załagodził.
I wtedy "Newsweek" opublikował na swojej stronie internetowej newsa, że Rostowski złożył już dymisję. Szybko zdementował ją premier i sam zainteresowany, ale w PO zawrzało. Zastanawiano się, kto i po co wypuszcza do mediów nieprawdziwe informacje. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", tego dnia większość posłów miała powyłączane telefony, a ci, którzy odebrali, nie chcieli się wypowiadać na ten temat.