Szef amerykańskiej dyplomacji odwiedził obóz dla syryjskich uchodźców w Jordanii.

To najwyższy rangą członek władz, który dotarł do Zaatari, 20 kilometrów od granicy z Syrią. John Kerry najpierw przeleciał śmigłowcem nad terenem obozu. Potem, już na miejscu, rozmawiał z sześciorgiem uchodźców. Poprosili oni Kerry'ego o ustanowienie strefy zakazu lotów nad Syrią i strefy buforowej. Amerykański sekretarz stanu odpowiedział, że takie możliwości są rozważane, ale sprawa nie jest prosta. Mieszkańcy obozu wezwali też społeczność międzynarodową, by wstrzymała przepływ uzbrojenia z Iranu do Syrii i wojowników Hezbollahu z Libanu do Syrii.

Obóz w Zaatari jest przeludniony. Na powierzchni 7 kilometrów kwadratowych mieszka od 115 do 150 tysięcy uchodźców. Ponad dwie trzecie to kobiety i dzieci. Zarządca obozu z ramienia ONZ nazywa go "tymczasowym miastem". Na terenie są szkoły i szpitale, jednak spośród 30 tysięcy dzieci edukację kontynuuje tylko 5 tysięcy. Władze Jordanii twierdzą, że w ich kraju przebywa około 550 tysięcy uchodźców w Syrii. Mieszkają nie tylko w obozach, ale też na przedmieściach. We wszystkich krajach sąsiadujących z Syrią, syryjskich uchodźców jest prawie 2 miliony.