Ponad dwa tygodnie temu Henryka Krzywonos udzieliła wywiadu, w którym powiedziała, że to nie Lech Wałęsa był przywódcą strajku w Stoczni Gdańskiej, w sierpniu 1980 r., tylko Bogdan Borusewicz, obecny marszałek Senatu. W zeszłym tygodniu Borusewicz zapytany o to, jak rzeczywiście było, nie odpowiedział.Wałęsa napisał w tej sprawie do Borusewicza list otwarty Napisał do marszałka Senatu m.in., że ten na strajkowaniu znał się "jak wół na gwiazdach". Były prezydent dodał, iż stoczył "wielkie boje", by Borusewicz był tolerowany w Stoczni.
- Krzywonos powiedziała prawdę - stwierdził rozmówca "Wprost", odnosząc się do słów Henryki Krzywonos, że tak naprawdę przewodniczącym był Borusewicz. Zdaniem byłego zastępcy Wałęsy w prezydium MKS, były prezydent powinien albo nie reagować na słowa Krzywonos, albo przyznać jej rację.
- Cały strajk to była koncepcja Borsuka. Sam Wałęsa wymyślił tyle, że 16 sierpnia podpisał porozumienie z dyrektorem stoczni, w którym zagwarantowano podwyżkę pensji do 2 tys. zł, a jemu powrót do pracy. Gdyby tak się stało, jak chciał Wałęsa, wszyscy zostalibyśmy na lodzie - dodał we "Wprost" sygnatariusz Porozumień Sierpniowych.