W poniedziałek w Wólce Kosowskiej rozpocznie pracę grupa dochodzeniowo-śledcza i biegli z zakresu pożarnictwa - poinformował PAP Mariusz Mrozek ze stołecznej policji. Trwa dogaszanie pożaru hali magazynowej, strażacy sprawdzają pogorzelisko.

Policja bierze pod uwagę zarówno działanie celowe, jak i przypadkowe zaprószenie ognia.

"Trwa dogaszanie, sprawdzamy pogorzelisko, na miejscu pracuje około 10 jednostek straży" - powiedział PAP krótko przed godz. 15 kapitan Karol Kierzkowski z mazowieckiej PSP. Nie wykluczył, że dogaszanie potrwa do godzin wieczornych. Wcześniej na miejscu pracowało ponad 30 jednostek straży.

Policyjni eksperci wejdą na miejsce wówczas, kiedy pracę zakończy straż pożarna. "Musi być informacja, że teren jest dogaszony w takim stopniu, że przebywanie na nim dla innych osób nie stanowi zagrożenia. W nocy teren będzie pilnowany przez policjantów. Grupa dochodzeniowo-śledcza i biegli z zakresu pożarnictwa rozpoczną tam pracę jutro" - powiedział PAP Mrozek.

Jak dodał, na obecnym etapie policja nie wyklucza żadnej z hipotez. "Każda hipoteza jest do wyjaśnienia - czy było to działanie celowe, przypadkowe zaprószenie ognia albo zwarcie instalacji elektrycznej. Jutro ekipa będzie musiała ustalić najpierw miejsce, gdzie pożar się rozpoczął; wówczas ustali, z jakich przyczyn pojawił się ogień" - mówił Mrozek.

Nie ma żadnych informacji o osobach poszkodowanych w pożarze. "Na szczęście nikomu nic się nie stało, straty mają charakter majątkowy" - powiedział PAP kapitan Karol Kierzkowski z mazowieckiej PSP.

Przedstawiciele straży informowali media, że zgłoszenie o pożarze otrzymali krótko po godz. 5 rano. Ogień objął ok. 5 tys. metrów kwadratowych hali magazynowej, której łączna powierzchnia to 10 tys. m2. W hali były głównie tekstylia, ale też sprzęt AGD. Brak informacji o poszkodowanych.

Dogaszanie pożaru utrudniało nagromadzenie w hali materiałów łatwopalnych - temperatura sięgała nawet 1000 stopni Celsjusza - informowali strażacy.

Hala paliła się już dwukrotnie

Hala, w której wybuchł pożar, to inny obiekt niż te, które płonęły w 2011 i w 2009 roku. Media donosiły wcześniej, że pożar wybuchł w tym samym obiekcie co w 2011 roku, jednak zaprzeczył temu w rozmowie z PAP starszy kapitan Mieczysław Pękala z Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Piasecznie. "To jest całkiem inne zdarzenie, na ulicy Nadrzecznej, ale w innym miejscu" - powiedział.

Na miejsce przyjechała grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego, aby monitorować stan powietrza w okolicy pożaru. Wydany został komunikat zalecający okolicznym mieszkańcom zamknięcie okien. Koło południa straż informowała, że dym unosi się już jedynie w bezpośredniej bliskości hali, a zagrożenia dla mieszkańców nie ma.

Nie wiadomo, jakie są przyczyny pożaru - będzie to możliwe do ustalenia po zakończeniu akcji strażaków; ocenią to biegli. Postępowanie ws. pożaru będzie prowadziła miejscowa policja. "Policjanci w zależności od skali pożaru przeprowadzają określone procedury - zabezpieczają materiał dowodowy, spisują świadków. Prokuratura - lub sąd - może powołać biegłych z zakresu pożarnictwa. Jeśli chodzi o takie pożary, jak ten dzisiejszy, to nie znam przypadku, żeby biegli nie zostali powołani" - powiedział PAP rzecznik prasowy PSP st. bryg. Paweł Frątczak.

To kolejny pożar hali w Wólce Kosowskiej w ostatnich latach. Do pożarów doszło tam już w 2009 i 2011 roku.

W sierpniu 2009 r. z ogniem przez 17 godzin walczyły 42 jednostki straży pożarnej. Spłonęło ok. 100 boksów, a straty sięgnęły milionów zł. Podczas pożaru nikt nie został poszkodowany. Przyczyną wybuchu ognia było zwarcie instalacji elektrycznej.

W maju 2011 pożar zajął 10 tysięcy metrów kwadratowych. Z ogniem walczyły wówczas przez wiele godzin 34 jednostki straży pożarnej z Warszawy i okolicznych powiatów. Prokuratura Rejonowa w Piasecznie ws. tego pożaru wszczęła wówczas śledztwo.