Przewodniczący komitetu wykonawczego PiS Joachim Brudziński uważa, że dotychczasowe dwa lata prezydentury Bronisława Komorowskiego to "czas zmarnowanych szans dla Polski". "Mamy prezydenta malowanego" - ocenił Brudziński w rozmowie z PAP.

W poniedziałek 6 sierpnia mijają dwa lata od zaprzysiężenia Bronisława Komorowskiego na urząd prezydenta.

"Jedynym celem działania, nie samego Komorowskiego, ale jego otoczenia, jest uchronić prezydenta przed gafami" - ocenił polityk PiS. Według niego "dzisiaj ta prezydentura jest nie tyle prezydenturą żyrandolową, ile prezydenturą wielkiego nieobecnego".

Mówiąc o relacjach pomiędzy prezydentem a premierem Donaldem Tuskiem Brudziński ocenił, że dotychczasowe działania Komorowskiego pokazują, że "w ostrą konfrontację z premierem nie wejdzie". "Bo nie ma zaplecza, by móc się pozbawiać pieniędzy i struktur na kampanię, a to może dać mu tylko PO" - mówił poseł PiS.

Z drugiej strony - zdaniem Brudzińskiego - "widać wyraźnie, że chemii ani miłości nie ma" między prezydentem a szefem rządu. "Nie widać, żeby premier jakąś wielką atencją darzył prezydenta. Gdyby kalkulacja polityczna dawała ku temu jakieś możliwości, to Tusk chętnie by się Komorowskiego pozbył" - zaznaczył polityk PiS.

Według niego "to wszystko, co jest konstytucyjną powinnością prezydenta RP, leży totalnie" w czasach Komorowskiego. W ocenie Brudzińskiego, obecny prezydent ponosi "klęskę za klęską" w polityce zagranicznej. "Kompromitacją była postawa Komorowskiego w czasie Euro 2012, jego stosunek do prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Nie wykorzystał tej szansy, aby wesprzeć Ukrainę tak, jak ona tego potrzebuje" - mówił Brudziński. Jak zauważył, były prezydent Aleksander Kwaśniewski potrafił odnaleźć się w sytuacji na Ukrainie w czasie Pomarańczowej Rewolucji.

Brudziński krytycznie ocenił także reakcję Komorowskiego na słowa prezydenta USA Baracka Obamy o "polskich obozach śmierci". "Była to reakcja prowincjonalnego, przestraszonego polityka względem tego silniejszego, który popełnił olbrzymie faux pas. Panie prezydencie, coś tam do pana napisałem, pan będzie uprzejmy wziąć taką ewentualność pod uwagę i gdyby pan to sprostował, to byłbym bardzo zobowiązany i wdzięczny - tak można była odczytać postawę Komorowskiego" - powiedział poseł PiS, odnosząc się do listu, jaki po słowach Obamy napisał do niego prezydent Polski.

Poseł PiS jest też zdania, że z zakresu obowiązków prezydenta "totalnie leży kwestia obronności". "Jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, a de facto nie ma polskiej armii. Nie ma marynarki wojennej" - mówił. Według Brudzińskiego, Komorowski "bardzo psuje demokrację, roztaczając parasol ochronny nad środowiskiem dawnych Wojskowych Służb Informacyjnych. Dostrzegam tu bardzo konsekwentne zabiegi osłaniające ze strony obecnego prezydenta" - powiedział.

"Wchodzimy w coraz większą perturbację ekonomiczną, a czy jest jakakolwiek reakcja ze strony prezydenta?" - pytał Brudziński. Jak przypomniał, b. prezydent Lech Kaczyński miał Narodową Radę Rozwoju, organizował seminaria w Lucieniu.

Odnosząc się natomiast do faktu, że Komorowski nadal pozostaje wśród najpopularniejszych polskich polityków Brudziński zauważył, że "popularnością polityk w czasach trudnych spraw nie rozwiąże". "Co z tego, że Komorowski jest popularnym politykiem, kiedy nie korzysta ze swoich konstytucyjnych uprawnień, co mi z jego popularności, kiedy rozsypuje się armia polska, co mi z jego popularności, jeżeli w stosunkach międzynarodowych, w geopolityce w tej części Europy jesteśmy coraz bardziej osamotnieni i osłabieni" - mówił poseł PiS.