Wojskowa prokuratura prowadzi dwa śledztwa w sprawie nieprawidłowości przy przetargach na wyposażenie polskiego kontyngentu w Afganistanie. Zamówiony sprzęt do dziś nie dotarł do żołnierzy.

"Chodzi o podejrzenie niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez żołnierzy z komórek MON w toku realizowania zamówień publicznych na dostawy sprzętu wojskowego dla kontyngentu w Afganistanie" - powiedział we wtorek PAP płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Za takie przestępstwo grozi do 3 lat więzienia.

Szeląg nie chciał ujawnić szczegółów śledztw. Przyznał, że wszczęto je 23 maja br. po doniesieniach medialnych.

Kilka miesięcy temu w programie TVN24 podano, że wojsko miało dostać zupełnie inny system rozpoznania i dozorowania na bazie transporterów rosomak niż zamawiany oraz że większość parametrów technicznych nie zgadzała się ze specyfikacją. Karę umowną za niewywiązanie się z kontraktu miano zamienić z 15 proc. wartości umowy na 5 proc. Wielokrotnie miano też zmieniać termin odbioru sprzętu.

Szeląg powiedział, że wartość tego kontraktu wynosiła 45 mln zł. Według prokuratora zamawiany sprzęt miał trafić do wojska latem 2011 r. "Ale tak się nie stało" - dodał prokurator.

Drugi przetarg dotyczył systemu ochrony własnej, który miał w Afganistanie chronić śmigłowce przed wystrzelonymi rakietami. "Umowa opiewała na 100 mln zł" - powiedział Szeląg. Także ten sprzęt do dziś nie znalazł się na wyposażeniu - podkreślił.

Szeląg zaznaczył, że oba śledztwa mogą być długotrwałe i skomplikowane. Są one oddzielne, bo dotyczą różnych zamówień z 2010 r. i występują w nich inne osoby.