Według mającego siedzibę w Londynie Obserwatorium wśród zabitych w ciągu 14-miesięcznego konfliktu w Syrii jest ok. 9 tys. cywilów. Tylko od wejścia w życie rozejmu 12 kwietnia, który jest systematycznie naruszany, zginęło co najmniej 1881 osób, w tym 1260 cywilów.
Alarmujące doniesienia napływają z miasta Hula, niedaleko Hims, w zachodniej Syrii. Przedstawiciele opozycji poinformowali, że w ostrzale artyleryjskim zginęło tam od piątku co najmniej 109 osób. W sobotę obserwatorzy ONZ, którzy dotarli na miejsce, mówili o ok. 90 ofiarach śmiertelnych, w tym ok. 30 dzieciach poniżej 10. roku życia.
"Ci, którzy odpowiedzieli, i ci, którzy dokonali tego godnego ubolewania aktu, powinni być osądzeni, kimkolwiek są" - zaznaczył na sobotniej konferencji prasowej w Damaszku szef misji ONZ, norweski generał Robert Mood. "Zabójstwa niewinnych dzieci i cywilów muszą się skończyć" - apelował.
Mood nie przypisał odpowiedzialności za ten atak żadnej ze stron konfliktu, potwierdzając jedynie liczbę zabitych i fakt ostrzału artyleryjskiego. Syryjska opozycja twierdzi, że odpowiedzialność za atak ponoszą siły podległe prezydentowi Baszarowi el-Asadowi.
Komisja zbada sprawę masakry w Huli
Z kolei władze Syrii zaprzeczyły w niedzielę, by stały za masakrą w Huli. "Kategorycznie odrzucamy wzięcie odpowiedzialności za tę terrorystyczną masakrę wymierzoną w mieszkańców Huli" - oświadczył rzecznik syryjskiego MSZ Dżihad Makdissi podczas konferencji prasowej w Damaszku. Dodał, że powołana została komisja śledcza, "składająca się z przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości i armii, która zbada fakty, i w ciągu trzech dni opublikuje wyniki swojej pracy".
Rzecznik zakomunikował też, że do Syrii w poniedziałek ma udać się specjalny wysłannik ONZ i Ligi Arabskiej Kofi Annan.
Świat jest oburzony
Swoje oburzenie masakrą w Huli, która jest najpoważniejszym do tej pory naruszeniem rozejmu między reżimem a opozycją, wyraziły m.in. USA, Francja, Wielka Brytania i Niemcy. Biały Dom podkreślił, że reżim w Damaszku odpowiada na pokojowe protesty z "niewypowiedzianą i nieludzką brutalnością". Wspólne oświadczenie wydali były sekretarz generalny ONZ Kofi Annan oraz obecny szef organizacji Ban Ki Mun, którzy nazwali masakrę "oburzającym i odpychającym" pogwałceniem międzynarodowego prawa.
Wkrótce po wydarzeniach w Huli Wolna Armia Syryjska (WAS), składająca się głównie z dezerterów z rządowej armii, zaapelowała do "zaprzyjaźnionych krajów" o zaatakowanie z powietrza sił Asada. WAS oceniła, że w obliczu przemocy nie wiąże jej już pokojowy plan Annana, o ile ONZ nie podejmie natychmiast działań w celu ochrony cywilów.
"Apeluję do Syryjczyków, by podjęli walkę o wyzwolenie i godność"
Do walki w razie bezczynności wspólnoty międzynarodowej w sprawie Syrii wezwał w niedzielę rodaków były szef Narodowej Rady Syryjskiej (NRS) Burhan Ghaljun; NRS to główny organ syryjskiej opozycji.
"Apeluję do Syryjczyków, by podjęli walkę o wyzwolenie i godność opierając się na swych własnych siłach - rebeliantach rozrzuconych po kraju i brygadach Wolnej Armii Syryjskiej (składającej się głównie z dezerterów)", jeśli społeczność międzynarodowa nie zacznie działać na podstawie rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych - mówił Ghaljun na konferencji prasowej w Stambule.
Rozdział ten opisuje m.in. uprawnienia Rady Bezpieczeństwa ONZ do wprowadzania sankcji, a także użycie sił zbrojnych do rozstrzygania sporów.
Syryjskie Obserwatorium podało, że w niedzielę do gwałtownych walk między armią a rebeliantami doszło w mieście Hama, na zachodzie kraju; ponadto wojsko zbombardowało w nocy z soboty na niedzielę miasto Rastan, które od miesięcy odpiera ataki sił Asada. Poinformowano też o zastrzeleniu co najmniej dwóch mężczyzn, którzy na przedmieściach Damaszku uczestniczyli protestach po masakrze w Huli.