"Zadzwoń do brata" - taki okrzyk padł pod adresem przemawiającego Jarosłąwa Kaczyńskiego. PiS oskarża o to Janusza Palikota. Palikot twierdzi, że to nie on i wskazuje na posła SLD Marka Balta. Ten z kolei nazywa lidera Ruchu bezideowym chamem i kłamcą.

Wszystko zaczęło się od przemówienia Jarosłąwa Kaczyńskiego, w którym odniósł się do słów premiera, który przypomniał, że zarówno Lech jak i Jarosław Kaczyński uważali, że Polacy pracują za krótko. Lider PiS stwierdził, że Donald Tusk wyrwał tą wypowiedź z kontekstu i stwierdziłi, że zasługą premiera jest "poziom nieprawdopodobnego grubiaństwa i chamstwa" w polskim życiu publicznym. Odniósł się w ten sposób do okrzyku, który jeden z posłów rzucił podczas jego przemówienia. Poseł siedzący po lewej stronie sali miał krzyknąć do prezesa PiS by "zadzwonił do brata".

Marszałek Sejmu Ewa Kopacz przerwała obrady i zarządziła zwołanie Konwentu Seniorów, który miał zająć się tą sprawą. - Naszym zdaniem padło to ze strony Janusza Palikota i jego ugrupowania. (...) Palikot żeruje na osobistej tragedii Jarosława Kaczyńskiego - mówił Adam Hofman z PiS.

W odpowiedzi, Janusz Palikot zwołał konferencję prasową, na której stwierdził kategorycznie, że ani on, ani nikt z jego ugrupowania słów o Lechu Kaczyńskim nie wypowiedział. - Zaprzeczam też żeby krzyczał tak Leszek Miller bo siedziałem obok niego i wiem, że nie krzyczał. Natomiast pojawiły się głosy, że był to poseł Balt z SLD - powiedział.

Po wznowieniu obrad Sejmu poseł Bald złożył wniosek w trybie formalnym o ogłoszenie przerwy i zwołanie konwentu seniorów w celu, jak mówił, "wyjaśnienia pomówień i oszczerstw, które ten bezideowy cham kieruje pod moim imieniem". Prowadząca obrady marszałek Ewa Kopacz natychmiast wyłączyła mu głos i zagroziła, że od tej pory każde podobne zachowanie zakończy się skierowanie sprawy do komisji etyki.