Bez zewnętrznych mechanizmów trzeba będzie czekać 150 lat, aż w światowych parlamentach będzie tyle samo kobiet co mężczyzn - przekonywali uczestnicy konferencji "Kwoty, kobiety, polityka" zorganizowanej we wtorek przez Instytut Spraw Publicznych.

Prof. Małgorzata Fuszara z Uniwersytetu Warszawskiego przekonywała, że udział kobiet w polskim parlamencie wzrastał dzięki akcjom promującym ich udział w wyborach. Jej zdaniem "samo się nic nie dzieje". Przypomniała, że w latach 1989-97 odsetek kobiet w Sejmie wynosił od 10 proc. do 13 proc. Wzrósł do 20 proc. po wyborach w 2001 r., dzięki akcji podjętej m.in. przez organizacje kobiece i kobiety biorące udział w polityce. Kolejny wzrost do 24 proc. miał miejsce po ostatnich wyborach, dzięki ustawie kwotowej, która zapewniła kobietom 35-procentowy udział na listach.

Fuszara pokazała, jak realizowana była ustawa. Choć kandydatek było ponad 42 proc., czyli przeszło dwukrotnie więcej niż w poprzednich wyborach, odsetek kobiet w Sejmie zwiększył się tylko o 4 proc. Zdaniem Fuszary stało się tak dlatego, że tylko jedna partia - PO - umieściła znaczący odsetek kobiet na pierwszych miejscach. Z 43,4 proc. kandydatek PO 34 proc. było na tzw. "jedynkach". Na listach PSL z 41,7 proc. kobiet tylko 15 proc. było na pierwszych miejscach, na listach PiS z 39,8 proc. kandydatek 24 proc. zajęło czołowe miejsca na liście. W przypadku SLD i Ruchu Palikota, które wystawiły najwięcej kandydatek (44,4 proc. i 44,5 proc.) na "jedynkach" było najmniej kobiet (15 proc. i 10 proc.).

PO jest dowodem na to, że kwoty działają. Ale pod warunkiem, że nie udajemy, że nie wiemy, czemu ten mechanizm ma służyć

Przypomniała, że z doświadczeń innych państw wynika, że aby ten mechanizm zaczął działać, potrzeba 2-3 wyborów.

Fuszara powiedziała, że Kongres Kobiet przygotował już nowelizację ustawy, wprowadzającą parytet i system suwakowy, czyli naprzemienne umieszczanie kobiet i mężczyzn na listach.

Kwoty działają w każdym kraju

Kristin van der Leest z OBWE zwróciła uwagę, że średni udział kobiet w parlamentach w krajach OBWE wynosi 22,6 proc. Dodała, że jeśli obecne tempo zmian się utrzyma, to bez zewnętrznych mechanizmów wsparcia, dojście do równego udziału kobiet i mężczyzn zajmie w krajach OBWE 50 lat, a na całym świecie aż 150 lat.

Pokazała, że mechanizm kwotowy działa - w każdym kraju, w którym go wprowadzono, odsetek kobiet w parlamencie się zwiększył. W Macedonii, gdzie wprowadzono kwotę 30 proc. w 2002 r., odsetek parlamentarzystek wzrósł z 6,7 proc. w 2000 r. do 32,5 proc. w 2010 r., w Kirgistanie (kwoty 30 proc. od 2007 r.) - udział kobiet zwiększył się z 0 proc. do 25,8 proc. W Belgii (50 proc. od 2002 r.) odsetek parlamentarzystek wzrósł o 16 proc., w Portugalii (33 proc. od 2006 r.) - o 10 proc., w Francji (50 proc. od 2000 r.) - o 8 proc.

W opinii pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz ustawa kwotowa doprowadziła do przełomu - dzięki niej dwa razy więcej kobiet niż cztery lata temu podjęło decyzję o starcie w wyborach. Jej zdaniem miejsce na liście nie jest najważniejsze, ważniejsze jest doświadczenie i kompetencje, dzięki którym zdobywa się mandat. Jak mówiła, na poziomie legislacyjnym zrobiono już wystarczająco, by ułatwić kobietom udział w wyborach, teraz pora na pracę z tymi kobietami, które startują - naukę, jak odnieść sukces.

Posłanka Stanisława Prządka (SLD) uznała, że efekty ustawy kwotowej są widoczne, jednak potrzebna jest nowelizacja wprowadzająca suwak i parytet. Także Anna Grodzka (RP) przekonywała, że konieczne jest wprowadzenie tych mechanizmów.

Wystarczy determinacja?

Zdaniem posłanki PiS Beaty Szydło kwoty sprawiają, że kobiety traktowane są jako "kandydaci specjalnej troski". Jak mówiła, mechanizmy nie są potrzebne, wystarczy determinacja i praca na swoją pozycję w partii i w regionie.

Współorganizatorami konferencji były Ambasada Brytyjska oraz Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE.