Szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle przedstawił w środę plan kampanii, która miałaby uspokoić obawy wielu Europejczyków przed dominacją Niemiec, jak również promować idee integracji europejskiej zarówno w Niemczech, jak i zagranicą.

"W niektórych krajach sąsiednich znów obudziły się obawy przed potężnymi Niemcami" - zauważa Westerwelle w 12-stronicowej "Strategii komunikacji europejskiej", którą zaprezentował w środę na posiedzeniu niemieckiego rządu. Przyznaje, że także wiara mieszkańców Niemiec w "projekt europejski" osłabła w minionych dwóch latach.

"Dziś decyduje się to, jaki wizerunek na nadchodzące lata stworzą sobie Niemcy w Europie, jak widzieć nas będą nasi europejscy sąsiedzi i jak świat będzie widzieć Europę. Nie mogą o tym przesądzić powracające narodowe resentymenty" - czytamy w strategii.

Musimy rozwiać obawy przed niemieckimi działaniami na własną rękę i dążeniami do hegemonii. Tych, których kryzys dotknął najciężej, należy zapewnić o naszej solidarności. Trzeba przeciwdziałać podziałom w Europie

MSZ w Berlinie chce zatem odbudować zaufanie do UE oraz Niemiec poprzez dialog z mieszkańcami Europy, w szczególności w krajach pogrążonych w kryzysie, ale także w innych części świata. Zamierza "wyjaśniać i dyskutować (...) na temat Niemiec i ich miejsca w zjednoczonej Europie jutra". Planowane są m.in. konferencje, publikacje w mediach, przemówienia polityków i znamienitych osobistości, jak również spotkania z obywatelami.

Niepokój o wizerunek nie jest bezpodstawny

Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" poinformował w środę, że rozważane jest również wystąpienie Westerwellego w Polsce na temat europejskiej polityki Niemiec; byłoby one odpowiedzią na zeszłoroczne berlińskie przemówienie szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, który apelował do Niemiec o przejęcie wiodącej roli w walce z kryzysem w strefie euro.

Niepokój Berlina o wizerunek Niemiec w UE nie jest bezpodstawny, bo wraz z pogłębianiem się kryzysu zadłużenia w strefie euro rząd kanclerz Angeli Merkel coraz częściej oskarżany jest w niektórych krajach o arogancję i dyktowanie własnych pomysłów na rozwiązanie kryzysu.

Grecki problem

Widać to szczególnie w zagrożonej bankructwem Grecji. Demonstranci na ulicach Aten i innych greckich miast winią Berlin za narzucenie Grecji drastycznych oszczędności. Palą niemieckie flagi, a gazety publikują fotomontaże kanclerz Angeli Merkel w nazistowskim mundurze.

Z kolei Niemcy, ponoszący największy ciężar ratowania wspólnej waluty, zamiast obelg oczekują raczej wdzięczności za okazaną solidarność. Sondaże pokazują, że coraz więcej mieszkańców Niemiec sprzeciwia się dalszemu wspieraniu Grecji. W zeszły poniedziałek, gdy Bundestag głosował nad drugim programem pomocy dla Aten o wartości 130 mld euro, wysokonakładowy dziennik "Bild" zaapelował do posłów: "Stop miliardom dla Grecji!".

Francja ma pewne obawy

Także we Francji, która wraz z Niemcami uważana jest za motor integracji europejskiej, nie brakuje obaw przed siłą Berlina. Opublikowany w środę sondaż dla telewizji ARD pokazał, że 61 proc. Francuzów uważa, iż Niemcy chcą być dominującą potęgą w Europie. 41 proc. jest zdania, że Niemcy wykorzystują kryzys euro, aby wzmocnić swoją gospodarkę kosztem innych krajów. W ocenie 42 proc. Berlin pomaga krajom pogrążonym w kryzysie, aby uratować UE.

Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał niedawno, że renesans narodowych uprzedzeń jest być może najbardziej deprymującym skutkiem ubocznym kryzysu euro. "W zasadzie integracja europejska ponosi porażkę dokładnie na tym polu, które było jej główną troską: pojednania narodów, które w swej długiej historii odnosiły się do siebie z podejrzliwością, zawiścią i wrogością" - ocenił "FAZ".