W piątek odbył się ostatni, szósty etap rajdu, który liczył 126 km. Zawodnicy wystartowali równolegle, tak, jak podczas zawodów motocrossowych i mieli do przejechania dwie pętle wokół miejscowości Touzeur. Trzecią lokatę zajął Przygoński, który do zwycięzcy Hiszpana Jordiego Viladomsa stracił nieco ponad minutę. Na piątej pozycji uplasował się Czachor, a szóstej Dąbrowski.
Zadowolenia po zakończeniu rajdu Tunezji nie krył Przygoński, który po raz pierwszy zajął tak wysokie miejsce w eliminacji mistrzostw świata.
"Start był nietypowy jak na cross-country. Wszyscy się widzieliśmy i bezpośrednio walczyliśmy. Byłem w grupie z Viladomsem i Rodriguesem. Dzisiaj nie mogłem już za bardzo nic zyskać. Pojechałem jednak bardzo dobrze, motocykl sprawował się rewelacyjne" - powiedział na mecie.
Jemu i Dąbrowskiemu, którzy mieli bezpieczną przewagę nad kolejnymi zawodnikami w klasyfikacji, już samo ukończenie ostatniego etapu gwarantowało zachowanie miejsc. Czachor z kolei do końca musiał walczyć o trzecia lokatę z Viladomsem. Mimo że Hiszpan wysoko zawiesił poprzeczkę, bo w piątek był najszybszy, kapitan Orlen Teamu zdołał obronić pozycję na podium.
"Startowaliśmy z jednej linii. Viladoms oraz Rodrigues od razu przycisnęli mocno gaz i się zerwali. Kuba pojechał z nimi, a ja postanowiłem zostać lekko w tyle, by mieć czysty przejazd. Pierwsze okrążenie pojechałem trochę gorzej, później przestroiłem zawieszenie. Znałem lepiej trasę i pojechałem szybciej. Kontrolowałem przewagę Viladomsa i mam trzecią pozycję. W tak dobrym wyniku jest zdecydowana zasługa Marka. Cały czas się dopingowaliśmy i do samego końca podkręcaliśmy swoje tempo" - skomentował Czachor.
Kolejna eliminacja mistrzostw świata FIM - Rajd Sardynii - rozpocznie się 27 maja.