Z wszystkimi przewodniczącymi współpracowało mi się dobrze; wspierałem w trudnej sytuacji Ewę Kopacz, wspierałem Grzegorza Schetynę, będę też wspierał Borysa Budkę, jeśli znajdzie się w trudnej sytuacji - mówi PAP Tomasz Siemoniak, który w wyborach na szefa PO uzyskał drugi wynik.
PAP: Jak pan ocenia wybory na przewodniczącego PO?
Tomasz Siemoniak: Gratuluję Borysowi Budce zwycięstwa w dobrym stylu. Mam poczucie, że cała kampania była pozytywna dla Platformy, bo nikt nikogo nie atakował, tylko była pozytywna rywalizacja na wizje, programy, sposoby działania. Uważam, że dotarłem do wszystkich ze swoimi propozycjami, ale członkowie PO podjęli takie, a nie inne decyzje. Myślę, że nowy przewodniczący ma mocny mandat do działania, do kierowania Platformą.
PAP: Jakie są pana plany?
T.S.: Pozostaję wiceprzewodniczącym. Pracy mi nie brakuje. Z natury rzeczy koncentruję się na sprawach bezpieczeństwa, polityki zagranicznej. Po mojej krótkiej, trzytygodniowej kampanii wracam do tych spraw, bo wokół Polski wiele się dzieje.
PAP: Jak pan ocenia swój wynik?
T.S.: Liczyłem na lepszy, ale jestem bardzo zadowolony. Miałem tylko trzy tygodnie kampanii, wielu regionów w ogóle nie zdążyłem odwiedzić, bo w międzyczasie były trzy posiedzenia Sejmu. Tymczasem inni kandydaci, zwłaszcza przewodniczący Budka, jeździli po kraju i rozmawiali od października. Poza tym istotnym kontekstem tych wyborów była atmosfera rozliczeń powyborczych w PO. Stąd te blisko tysiąc głosów w takich trudnych warunkach oceniam nieźle.
PAP: Padł pan ofiarą tego, że namaścił pana Grzegorz Schetyna?
T.S.: Tego nie mówię, w takich kategoriach do tego nie podchodzę. Każde poparcie, także Grzegorza Schetyny, było dla mnie ważne i potrzebne, nie chcę się od nikogo odcinać. Tak samo pracowałem z Grzegorzem Schetyną przez cztery lata, jak Borys Budka. Oczywiście pewnie dla wielu osób było to istotną przesłanką decyzji, natomiast ja tego nie odczułem, bo w tej kampanii mówiłem za siebie. Bardzo wyraźnie mówiłem, że moje przewodniczenie będzie oznaczało nowy początek personalny. Ale większość uznała, że taki lider, jak Borys Budka, powinien stanąć na czele partii, choć wszystkie trzy wyniki pozostałych kandydatów są sukcesem.
PAP: Powiedział pan, że zostaje wiceprzewodniczącym, czy to jest ustalone?
T.S.: Jestem nim. Od początku mówiłem też, że elementem mojego kandydowania nie jest uzyskanie jakiegoś nowego stanowiska, typu przewodniczący klubu.
PAP: Były informacje, że jest pan kandydatem.
T.S.: Nie jestem tym zainteresowany i mówiłem to przed wyborami. Chcę dalej robić to, co do tej pory. Współpracowałem już z kilkoma przewodniczącymi Platformy i zawsze ta współpraca się bardzo dobrze układała. Wspierałem Ewę Kopacz, gdy była w trudnej sytuacji, wspierałem Grzegorza Schetynę w podobnej sytuacji. Jak kiedyś nadejdzie czas, że Borys Budka będzie w trudnej sytuacji, bo taka jest polska polityka, to też będę go wspierał. Uważam, że osobie, która bierze na siebie taką odpowiedzialność, należy się lojalność od pierwszego do ostatniego dnia. Poza tym jest przed nami kampania Małgorzaty-Kidawy Błońskiej, chcę ją wspierać w obszarze bezpieczeństwa, było już jedno spotkanie w Sejmie w tej sprawie. To jest obszar taki, w którym czuję się pewnie.
PAP: Kto byłby najlepszy na szefa klubu?
T.S.: Widzę kilka osób do tej roli, ale nie chciałbym przewodniczącemu partii odbierać pierwszeństwa do proponowania. Na pewno to powinna być osoba łącząca, bo klub jest szerszy, obejmuje nie tylko Platformę.
Rozmawiał Piotr Śmiłowicz (PAP)