Jest przepis, że w ciągu dwóch tygodni po ogłoszeniu wyników wyborów nowi europarlamentarzyści muszą pozbyć się swoich poprzednich funkcji, to zarysowuje perspektywę czasową - powiedział premier Mateusz Morawiecki odpowiadając na pytanie o termin rekonstrukcji rządu.

Zgodnie z podanymi w poniedziałek przez PKW wynikami wyborów do Parlamentu Europejskiego, PiS uzyskało 45,38 proc. głosów, KE - 38,47 proc., Wiosna - 6,06 proc. PiS zdobyło 27 mandatów, Koalicja Europejska - 22, a Wiosna - 3. W ramach Koalicji mandaty w europarlamencie zdobyło 14 przedstawicieli PO, pięciu SLD i trzech PSL.

Spośród ministrów mandaty europosłów uzyskali wicepremier Beata Szydło, szef MSWiA Joachim Brudziński, minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, szefowa MEN Anna Zalewska, a także minister w KPRM Beata Kempa i rzecznik rządu Joanna Kopcińska.

Premier pytany w poniedziałek TVP, czy "nie żal mu", że część ministrów, którzy zdobyli w wyborach do PE mandaty europosłów odejdzie z rządu odpowiedział, że start w eurowyborach to był ich wybór. "Rzeczywiście osiągnęli znakomity sukces, więc dojdzie do pewnych zmian w Radzie Ministrów" - powiedział.

"Jest przepis, że w ciągu dwóch tygodni po ogłoszeniu wyników (wyborów) nowi europarlamentarzyści muszą pozbyć się swoich poprzednich funkcji, więc to zarysowuje pewną perspektywę czasową" - powiedział Morawiecki, pytany o termin rekonstrukcji rządu.

Szef rządu zapytany o przemyślenia i szczegóły dotyczące rekonstrukcji Rady Ministrów powiedział, że nie ma jeszcze konkretnych propozycji kierownictwa PiS w tej sprawie.

Morawiecki wyraził też przekonanie, że o sukcesie wyborczym PiS zdecydowały "wiarygodność, konkretny program" oraz wprowadzanie "szeroko zakrojonych programów społecznych". Zapewnił również, że w budżecie nie zabraknie środków na realizację programów społecznych.

Premier wyraził też zadowolenie z frekwencji (45,68 proc.) w niedzielnych wyborów do Parlamentu Europejskiego.

Zwrócił ponadto uwagę na niższą, niż to bywało w przypadku wcześniejszych wyborów, liczbę głosów nieważnych. "Proszę przypomnieć sobie wybory samorządowe w 2014 roku, to włos się na głowie jeżył, ile wtedy było tych nieważnych głosów. Spuśćmy zasłonę miłosierdzia nad tamtymi wyborami" - powiedział premier.

Według niego do małej liczby głosów nieważnych (niespełna 1 procenta) przyczyniło się wprowadzenie przeźroczystych urn wyborczych, rzetelność liczenia głosów oraz zachęcanie do tego, żeby (w komisjach wyborczych) byli "różni mężowie zaufania".

Morawiecki podkreślił, że rezultat PiS w niedzielnych eurowyborach 45,38 proc. to "najwyższy wynik jakiejkolwiek partii w jakichkolwiek wyborach od 1989 roku". Zaznaczył jednak, że niedzielny wynik traktuje jako "ogromne zobowiązanie do pracy na przyszłość, do pracy na rzecz różnych grup, które do tej pory nie mogły tak czerpać z owoców wzrostu gospodarczego".

Premier był pytany w TVP o ocenę zwycięstwa PiS w tych wyborach ocenił, że to "wyraźny sygnał dla Europy". "W niektórych wielkich krajach europejskich zwyciężyły partie, które są wyjątkowo eurosceptyczne. PiS jest bardzo proeuropejską partią, ale jednocześnie jesteśmy eurorealistami, patrzymy na to, co w Europie trzeba zmienić, żeby demokracja miała się lepiej, aby głos ludzi, głos narodów i państw był lepiej słyszany, żeby była równość, równość produktów, a polskie firmy mogły swobodnie rozwijać skrzydła w całej UE" - zaznaczył premier.

Wskazał, że w Wielkiej Brytanii, Francji i Włoszech wygrały partie "ewidentnie eurosceptyczne". "Z wyjątkiem Niemiec w trzech największych państwach UE zwyciężają partie mocno eurosceptyczne. To jest wyraźny sygnał dla Brukseli, że trzeba popracować nad jakością relacji i komunikacji pomiędzy instytucjami europejskimi, a obywatelami" - powiedział.

Komentując wynik wyborów zaznaczył także, że PiS dzięki mocnej reprezentacji będzie w stanie więcej uzyskać w najbliższych kilku latach dla polskich obywateli i polskiej gospodarki.

Zdaniem premiera, wynik wyborczy PiS daje polskiemu rządowi silniejszy mandat w sporach z Komisją Europejską. "W sporach z Komisją Europejską ten bardzo silny mandat, odnowiony teraz przez polskich obywateli, daje nam wiatr w plecy. Będziemy mogli bardziej skutecznie realizować nasze interesy" - oświadczył szef rządu.

Według Morawieckiego, wynik wyborczy "będzie pozytywnym wstrząsem dla niektórych urzędników w Brukseli". "Myślę, że będzie to zupełnie nowe pole gry; pole zmagań o interesy. Zupełnie inne w porównaniu do poprzednich 5 czy 10 lat, a więc też wielkie zobowiązania" - mówił.

Premier wyraził też przekonanie, że nowi europosłowie PiS będą w UE "twardo walczyć o polską rację stanu".