Zaniepokoiła mnie plastelina widoczna w reklamówce – mówił we wtorek przed sądem kierowca autobusu, który wyniósł z pojazdu ładunek wybuchowy. Mężczyzna zeznawał w procesie Pawła R., oskarżonego o podłożenie w maju ub.r. ładunku wybuchowego we wrocławskim autobusie.

R. oskarżony jest o usiłowanie zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych oraz wymuszenie rozbójnicze. Oba te czyny, zdaniem prokuratury, miały charakter terrorystyczny. Pawłowi R. grozi dożywocie.

Kierowca autobusu linii 145, w którym R. 19 maja pozostawił ładunek wybuchowy, zeznał, że informację o pozostawionej w autobusie reklamówce przekazała mu jedna z pasażerek. "Poprosiłem tę panią, aby przyniosła mi tę reklamówkę (…) ona to zrobiła, powiedziała wówczas, że ta reklamówka jest dziwna" – mówił kierowca.

Zeznał, że nie rozchylał reklamówki, ale widział, że znajduje się tam pojemnik. "Zaniepokoiła mnie plastelina, która znajdowała się na wieczku pojemnika (…) Pomyślałem, że to może być bomba. Wyniosłem reklamówkę i postawiłem cztery metry od wiaty przystankowej" – relacjonował kierowca. Gdy wsiadł ponownie do autobusu, ładunek eksplodował. "To wybuchło w górę. Pokazał się wysoki płomień" – mówił.

We wtorek przed sądem zeznawali również m.in. pasażerowi autobusu.

Podczas pierwszej rozprawy R. powiedział, że przyznaje się do czynu, ale nie do zarzutów sformułowanych przez prokuraturę. "Nie mam nic wspólnego z terroryzmem" - mówił R. Mężczyzna opisał, jak skonstruował ładunek, oraz zrelacjonował przebieg wydarzeń z 19 maja ub.r. Zapewniał, że "pod żadnym pozorem nie chciał krzywdzić ani zabijać ludzi". R. twierdził, że skonstruował i podłożył ładunek w momencie, kiedy zmagał się ze stanami depresyjnymi.

Do zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło 19 maja. Niewielki ładunek eksplodował na przystanku przy ul. Kościuszki we Wrocławiu. Lekko ranna została kobieta stojąca na przystanku. Substancja, która spowodowała wybuch, znajdowała się w metalowym pojemniku o pojemności ok. trzech litrów. W pojemniku były także metalowe śruby.

Według prokuratury, R. wcześniej powiadomił służby, że podłożył we Wrocławiu cztery bomby, a za ich rozbrojenie żądał 120 kg złota. W ramach śledztwa przeprowadzono dwa eksperymenty procesowe, w których badano skutki detonacji ładunku podobnego do tego, który eksplodował w autobusie. Opinie biegłych po tych eksperymentach - zdaniem prokuratury - potwierdziły zasadność postawionych R. zarzutów.

W toku śledztwa R. został poddany obserwacji psychiatrycznej, która trwała kilka tygodni. Biegli orzekli, że mężczyzna w chwili popełnienia czynu, o który został oskarżony, miał ograniczoną poczytalność. Oznacza to, że sąd, wydając wyrok w tej sprawie, może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.(PAP)