Jestem w stanie obalić wszystkie tezy, które zostały zawarte w filmie powołanej przez MON podkomisji - powiedział we wtorek w Radiu Zet Maciej Lasek, członek państwowej komisji, która w latach 2010-11 zbadała katastrofę smoleńską.

W poniedziałek w podkomisja powołana przez szefa MON zaprezentowała w klubie Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie film, na którym podsumowała swoje ustalenia z ostatniego roku. "Jestem zdziwiony, jak można próbować zrobić ciąg logiczny z pomieszania faktów z tezami albo z półprawdami" - komentował Lasek. "Jestem w stanie obalić wszystkie tezy, które zostały zawarte w tym filmie i to jest naukowe podejście" - dodał.

Lasek był pytany, czy zgodziłby się na dyskusję z badaczami powołanej przez MON podkomisji, odpowiedział: "Prof. (Wiesław) Binienda kiedyś korzystał ze zdjęcia, celowo zmanipulowanego przez rosyjskiego blogera, jako dowodu na to, że w skrzydle był wybuch, a nie zderzenie z brzozą. Nawet bloger, który tworzył to zdjęcie powiedział: tak mogłoby wyglądać, gdyby (samolot) się nie zderzył z brzozą; natomiast dla pana prof. Biniendy był to dowód. Pan prof. (Jacek) Rońda użył kiedyś blefu".

"Trudno jest dyskutować z ludźmi, którzy próbują +strzelać z biodra+" - dodał.

Pytany, czy żałuje, że podczas prac państwowej komisji nie przeprowadzono któregoś z eksperymentów przedstawionych przez podkomisję, odpowiedział: "Można by było powiedzieć: szkoda żeśmy nie przeprowadzili jakiegoś eksperymentu, który mógłby przekonać opinię publiczną, bo ekspertów nie musi przekonywać".

"Zapisy czarnych skrzynek, zapisy z rejestratorów głosu ewidentnie pokazują, co się stało w Smoleńsku, natomiast ja jestem w stanie zrozumieć, że do opinii publicznej bardziej przemawia słowo +naukowe badanie+, +setki eksperymentów+, ale nawet eksperyment nie jest tym, czym jest rzeczywisty zapis przebiegu lotu w czarnej skrzynce" - powiedział.

Krytycznie ocenił np. badanie przeprowadzone przez podkomisję w tunelu aerodynamicznym. Według podkomisji badania te wykazały, że "w przypadku gdy samolot ze skrzydłem skróconym o 6 metrów znajduje się na małych kątach natarcia piloci nadal mieli sterowność maszyny i byli w stanie prawidłowo skorygować trajektorię lotu".

Lasek przyznał, że na małym kącie natarcia (gdy samolot leci płasko i z bardzo dużą prędkością, np. 625-650 km/h) samolot można zrównoważyć nawet, gdyby utracił jedną trzecią część skrzydła. "Ale na dużym kącie natarcia nie ma możliwości wyrównoważenia tego. Dlaczego nie pokazali wyników tunelowych dla rzeczywistych warunków, jakie były podczas podejścia w Smoleńsku?" - powiedział.

Podkomisja na zaprezentowanym filmie wskazała, że "po osiągnięciu 100 m Protasiuk czekał sekundę, dwie, pięć spodziewając się sygnału ostrzegawczego i rozkazu z wieży". "Ostatecznie nie doczekawszy się informacji ze strony rosyjskiej, wydał komendę do odejścia na drugi krąg. Wydał ją na bezpiecznej wysokości około 90 do 100 m nad ziemią".

Komentując te ustalenia, Lasek zwracał uwagę, że zgodnie z wówczas obowiązującym regulaminem lotu załoga nie miała prawa zniżać się poniżej minimalnej wysokości zniżania, jeśli nie zobaczy ziemi. "Nie ma czekać na (decyzję - PAP) kontrolerów" - zaznaczył.

"90 metrów nad gruntem to jest 39 metrów nad terenem w tym miejscu, w którym znajdował się samolot. Samolot nie miał prawa wg minimów lotniska zejść nawet o metr niżej niż 100 metrów nad poziom lotniska" - powiedział.

Lasek był też pytany m.in., czy w samolocie mogły znajdować się ładunki wybuchowe. Przypominał, że samolot przed każdym takim lotem był sprawdzany przez pirotechników. "Zeznania wszystkich funkcjonariuszy BOR, które mówią o sprawdzeniu tego samolotu przed tym krytycznym lotem, wykluczają, że doszło do jakiegoś przeoczenia" - powiedział.

Lasek powiedział też, że prokuratura już 10 kwietnia 2010 r. zabezpieczyła zapisy z kamer monitoringu wojskowego portu lotniczego Okęcie.

"Na tym filmie przy trapie widać jak pan generał (Andrzej) Błasik z panem kapitanem (Arkadiuszem) Protasiukiem stoją. Według zeznań świadków prowadzili rozmowę ok. 10 minut, inni świadkowie potwierdzają, że również przed wojskowym portem lotniczym doszło do rozmowy między panem kapitanem Protasiukiem a panem generałem Błasikiem. (...) Żaden ze świadków zeznał o jakichś elementach emocjonalnych w tej dyskusji" - powiedział Lasek.

Poinformował, że nie udało się odnaleźć zapisu rozmowy Protasiuka z Błasikiem przed portem lotniczym. "Na kamerach nie było tego miejsca rejestrowanego" - powiedział. "Faktem jest, że pan generał Błasik z panem kapitanem Protasiukiem rozmawiali dwukrotnie 10 kwietnia - raz przed wojskowym portem lotniczym, drugi raz przed trapem" - powiedział Lasek. (PAP)