Oddanie śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej w inne ręce nie było dobrą rzeczą; zaprzepaściliśmy wiele dowodów - powiedziała w poniedziałek posłanka Małgorzata Wypych (PiS), wdowa po sekretarzu stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Pawle Wypychu.

Małgorzata Wypych pytana w poniedziałkowej audycji RMF FM o sprawę rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej uznała, że "oddanie tego śledztwa w inne ręce nie było dobrą rzeczą". "Zaprzepaściliśmy wiele dowodów" - dodała.

Wypych spodziewa się, że toczący się z oskarżenia prywatnego proces karny Tomasza Arabskiego (b. szefa kancelarii premiera Donalda Tuska), w którym pełni ona funkcję pełnomocnika oskarżycieli prywatnych, pomoże ustalić winnych katastrofy. "Proces toczy się w związku z niedopełnieniem obowiązków urzędniczych i wydaje mi się, że w naszym kraju powinno być normą, że są pewne procedury, które muszą być dotrzymane" - podkreśliła.

Wypych jest adwokatem rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Oprócz Arabskiego oskarżeni są urzędnicy kancelarii premiera - Monika B. i Mirosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C.

Wypych pytana, kiedy i gdzie stanie pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej uznała, że "pewne rzeczy muszą na pewno podojrzewać". "Ważne jest, że ta idea pomnika, a w zasadzie idea upamiętnienia tych osób, które zginęły, jest nadal żywa" - podkreśliła i dodała, że w jej opinii "naturalne" miejsce na taki pomnik jest przed Pałacem Prezydenckim.

"Pamiętam jak kiedyś, kilka lat temu, byłam przy odsłonięciu jednej z tablic i zastanowiłam się nad taką kwestią, że nagle u nas tutaj na świecie, w Polsce szczególnie, wszyscy dostają amnezji" - powiedziała Wypych. "Przychodzi ktoś i widzi te setki pomników, tablic, krzyży, gdzie jest napisany 10 kwietnia i że coś się wtedy wydarzyło - to jest wyznacznik, że ta potrzeba wyjaśnienia jest, że to co ci ludzie swoją śmiercią osiągnęli jest też niesamowite bo osiągnęli to, że Katyń nie przestanie być w pamięci całego świata" - podkreśliła posłanka PiS.

Wypych mówiła też, że decyzja o pójściu do polityki była dla niej bardzo trudna, a na jej podjęcie miała kilka dni. "Dostałam propozycję. To się jak gdyby wpisuje w taką moją pewną filozofię: nic nie dzieje się bez przypadku" - mówiła. "Rzeczywiście sama kampania i później wynik wyborów również, był miłym zaskoczeniem. Wygrałam głosami zarówno warszawiaków jak i Polonii (...) Okazało się, że to jest rzeczywiście moje miejsce" - uznała.

10 kwietnia 2010 r. doszło do katastrofy samolotu Tu-154M, którym na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej leciała polska delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. Zginęło 96 osób.