O zatrzymaniu dwójki swoich dziennikarzy poinformowała w sobotę telewizja Biełsat. Reporterzy prowadzili transmisję z miejsca, gdzie miał się odbyć protest organizowany przez anarchistów. Zatrzymano też kilku innych dziennikarzy w różnych regionach kraju.

Na protest, który według Biełsatu, mieli zwołać na godz. 12 czasu miejscowego (godz. 10 w Polsce) anarchiści, nikt nie przyszedł. Reporterka Wolha Czajczyc i operator Siarhej Kowalou przez kilkanaście minut prowadzili transmisję, m.in. podchodząc do nielicznych przechodniów i pytając o ich stosunek do dekretu nr 3 o pasożytnictwie, który od kilku tygodni jest przyczyną protestów w różnych miastach Białorusi.

Ok. godz. 12.15 do dziennikarki – ciągle nadającej na żywo - podeszli dwaj milicjanci i zażądali okazania dokumentów – akredytacji i pozwolenia na nagrywanie. Czajczyc przekonywała, że żadnych dokumentów nie potrzebuje, ale na nagraniu na stronie telewizji Biełsat widać, że przedstawiła funkcjonariuszowi jakiś dokument, zapewne legitymację dziennikarską.

Milicjanci oświadczyli, że konieczne jest wyjaśnienie sytuacji i sprawdzenie dokumentów na posterunku. Dziennikarze zostali tam odwiezieni, jednak funkcjonariusze utrzymywali, że nie jest to zatrzymanie.

Według informacji podanych przez Radio Swaboda w sobotę w Borysowie zatrzymano także dziennikarza Alesia Abramowicza, a inną dziennikarkę – Łarysę Szczyrakową - zatrzymano w Rzeczycy. Była wówczas w drodze na inny protest, który miał odbyć się w Mozyrzu także na wezwanie anarchistów.

Swaboda informuje również o zatrzymaniu dwóch dziennikarzy jadących do Nowopołocka i Alesia Lauczuka, współpracownika Biełsatu z Brześcia.

Według wcześniejszych bardzo nieprecyzyjnych informacji anarchiści mieli wezwać Białorusinów do protestów w sobotę w kilku różnych miastach.

Z ustaleń PAP wynika, że żaden z protestów się nie odbył.

Z Mińska Justyna Prus (PAP)