Sąd Najwyższy bada we wtorek kasacje w sprawie Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i dwóch b. wysokich oficerów CBA, skazanych nieprawomocnie za nielegalne działania CBA w sprawie "afery gruntowej" z 2007 r. - a w 2015 r. ułaskawionych przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Część kasacji, złożonych przez oskarżycieli posiłkowych z tamtego procesu, wnosi o zwrot całej sprawy sądowi odwoławczemu, z argumentacją że "istotą prawa łaski jest całkowite lub częściowe uwolnienie skazanego od skutków karnych prawomocnego wyroku sądu" (taki wyrok w tej sprawie nie zapadł - PAP). Prokuratura chce oddalenia wszystkich kasacji jako "oczywiście bezzasadnych".

Kasacje bada trzech sędziów SN. Mogą oni oddalić kasacje, uwzględnić je i np. zwrócić sprawę sądowi odwoławczemu, mogą też zadać pytanie prawne co do sprawy poszerzonemu składowi SN. W SN nie stawili się ułaskawieni; reprezentują ich adwokaci.

W marcu 2015 r. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał Kamińskiego (b. szefa CBA, obecnie ministra koordynatora służb specjalnych) i Wąsika (zastępcę Kamińskiego w CBA; obecnie zastępcę ministra) na trzy lata więzienia, m.in. za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA w "aferze gruntowej". Na kary po dwa i pół roku skazano b. członków kierownictwa CBA - Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela. Od wyroku SR złożono apelacje - zarówno na korzyść oskarżonych (po ułaskawieniu część została wycofana), jak i na niekorzyść - od pełnomocnika rodziny Andrzeja Leppera, mającej status oskarżycieli posiłkowych oraz jeszcze jednej pokrzywdzonej.

W listopadzie 2015 r. prezydent Duda ułaskawił całą czwórkę, umarzając postępowanie sądowe. "Postanowiłem uwolnić wymiar sprawiedliwości od sprawy Mariusza Kamińskiego, która zawsze byłaby postrzegana jako polityczna" - mówił prezydent. "Wymiar sprawiedliwości nie potrafi skazać bandytów z Pruszkowa, nie potrafi skazać ludzi zamieszanych w procedery łapówkarskie, a z drugiej strony wymierza drakońskie kary ludziom, którzy chcą budować w Polsce silne państwo, którzy walczą z korupcją" - oceniał Duda. "Ja się z takim czymś nie zgadzam" - dodawał.

Był to precedens - nigdy wcześniej prezydent nie wydał takiej decyzji przed prawomocnym wyrokiem. Art. 139 konstytucji stanowi: "Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Prawa łaski nie stosuje się do osób skazanych przez Trybunał Stanu". Kamiński uznał decyzję prezydenta za "symbol przywracania podstawowego poczucia sprawiedliwości, uczciwości i przyzwoitości w życiu publicznym".

W marcu 2106 r. Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie uchylił wyrok SR i umorzył całe postępowanie. Wobec aktu łaski postępowanie musi być umorzone niezależnie od instancji, w której sprawa się znajduje - uzasadniała sędzia SO Grażyna Puchalska. SO przyjął koncepcję niczym nieograniczonego prawa łaski; uznał, że nie ma tu zastosowania Kodeks postępowania karnego, tylko konstytucja. "Sąd nie ma prawa dociekać przyczyn tej decyzji, ani jej oceniać" - zaznaczyła sędzia.

Od tego wyroku kasacje do SN złożyli pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych w tamtym procesie: Stanisławy Lepper, Violetty Gut, Piotra Ryby i Andrzeja K. Wyrokowi SO zarzucili rażącą obrazę m.in. konstytucji, Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych wolności oraz kodeksu postępowania karnego. Część kasacji wnosi o zwrot sprawy do SO.

Według kasacji, "prawo łaski, jako prerogatywa prezydenta RP, polegająca na darowaniu kary za popełnienie uprzednio ustalonego prawomocnie czynu zabronionego, dotyczy wyłącznie skutków prawomocnego skazania". Zdaniem kasacji, "wydanie przez prezydenta RP postanowienia w przedmiocie skorzystania z prawa łaski nie wiąże sądu karnego odnośnie do dopuszczalności orzekania w przedmiocie odpowiedzialności karnej oskarżonych, tj. ustalenia ich winy lub jej braku w zakresie zarzucanych aktem oskarżenia przestępstw". Wyrokowi SO zarzucono błędną wykładnię i przyjęcie, że postanowienie prezydenta o prawie łaski stanowi "inną okoliczność, wyłączającą ściganie", powodującą konieczność umorzenia postępowania na każdym jego etapie, podczas gdy - zdaniem kasacji - prawidłowa wykładnia Kpk i konstytucji stanowi, że sądy pozostają władzą odrębną i niezależną od innych władz, orzekającą w przedmiocie odpowiedzialności karnej oskarżonych.

Proces w SR dotyczył operacji specjalnej CBA w aferze gruntowej z 2007 r. CBA zakończyło ją wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. tzw. kontrolowanej łapówki za "odrolnienie" gruntu na Mazurach w kierowanym przez Andrzeja Leppera ministerstwie rolnictwa. Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. Wcześniej stołeczny sąd dwa razy skazywał Rybę i K., uznając akcję CBA za legalną. Ostatnio sąd II instancji nakazał ponowny ich proces w I instancji.

W 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła Kamińskiego i innych o przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. SR uznał, że Kamiński zaplanował i zorganizował operację specjalną, choć nie było do tego podstaw prawnych i faktycznych. Zdaniem SR, CBA nie miało wiarygodnej informacji o możliwym przestępstwie i faktycznie podżegało Andrzej K. do korupcji. "Trzeba zwalczać korupcję, nie naruszając prawa samemu - a tak się stało tutaj, bo w tej sprawie naruszono prawo karne, ustawę o CBA i konstytucję" - uzasadniał wyrok sędzia Wojciech Łączewski.(PAP)