Kolejki do lekarzy zamiast maleć - rosną, proponowane obecnie kierunki zmian systemu, to powrót do PRL - ocenił Tomasz Grodzki (PO). Krytykował m.in. plany MZ zmian w ustawie o ratownictwie medycznym; wskazywał na rosnące ceny leków i wciąż zbyt małe nakłady na ochronę zdrowia.

W czwartek przed południem plany swego resortu na ten rok przedstawił minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Do konferencji szefa MZ odniósł się "minister zdrowia" w gabinecie cieni Platformy senator Tomasz Grodzki.

W jego ocenie, zapowiedzi Radziwiłła rozmijają się z rzeczywistością w służbie zdrowia. "Kolejki zamiast maleć rosną, ludzie narzekają, natomiast kierunki zmian tego systemu są takie, z którymi nie zgadzamy się całkowicie. To jest powrót do Centralnej Komisji Planowania, do systemu budżetowego, do wyeliminowania podmiotów prywatnych, które wnosiły swój wkład w działanie systemu ochrony zdrowia. Jest to powrót do czasów PRL" - mówił Grodzki.

Polityk Platformy krytykował m.in. przygotowany przez resort zdrowia projekt ustawy o sieci szpitali, plany resortu dotyczące zmian w ustawie o ratownictwie medycznym oraz program darmowych leków dla seniorów "75 Plus". "Jak popatrzymy na listę leków refundowanych, zmodyfikowaną ostatnio, to nieco ponad 200 preparatów potaniało średnio o 3 złote, ale ponad 500 preparatów podrożało średnio o 8 złotych, a niektóre ponad 100 złotych" - wskazywał senator PO.

Odnosząc się do planów zmian w ustawie o ratownictwie medycznym, polityk podkreślił, że zmierzają one do usunięcia z systemu prywatnych firm. "To jest kolejny krok kierunku PRL - będziemy na karetkę czekać po prostu dłużej" - przekonywał Grodzki.

Ocenił, że nakłady na ochronę zdrowia są wciąż zbyt niskie. "Służba zdrowia w Polsce czeka na kroplówkę finansową i jej się nie możemy doczekać" - mówił. "Ten rok miał być rokiem zwiększania tych nakładów, ale nie jest. Padły mgliste zapowiedzi, że będzie to rok przyszły, ale bez jakichkolwiek konkretów" - stwierdził senator Platformy.

Jego zdaniem, średnia europejska nakładów na ochronę zdrowia to ok. 7 proc. PKB. "Zakreślanie perspektywy 2025 roku jako terminu dojścia do poziomu, skromnego poziomu, 6 proc. PKB na zdrowie, to jest handlowanie Inflantami, bo wówczas rząd pewnie będzie inny i parlamentarzyści będą inni" - ocenił Grodzki.

Według niego, nie wiadomo ponadto w jaki sposób rząd chciałby finansować służbę zdrowia po ewentualnej likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia.

Senator nie odpowiedział na pytanie, czy posłowie PO wesprą swymi podpisami przygotowywany przez klub Kukiz'15 wniosek o odwołanie Radziwiłła. "Nie jestem w tej chwili upoważniony do tego, by powiedzieć jak zachowa się klub PO, ale nasze podejście, całkowicie merytoryczne, jest zdecydowanie krytyczne" - zaznaczył Grodzki. (PAP)