W nocy z czwartku na piątek podczas zamieszek na przedmieściach francuskich miast rannych zostało 249 policjantów i żandarmów. Policja zatrzymała 667 osób, w tym 307 w regionie paryskim – podało w piątek ministerstwo spraw wewnętrznych. Protestujący atakowali dziennikarzy, którzy relacjonowali zamieszki.

W sumie władze zmobilizowały 40 tys. funkcjonariuszy na całym terytorium, w tym 5 tys. w Paryżu. Oprócz interweniujących policjantów i żandarmów atakowano również dziennikarzy. Ucierpiało dwóch reporterów „Le Figaro”. Jednemu z nich skradziono telefon, mężczyzna musiał pojechać na pogotowie. Fotograf dziennika „Liberation” został uderzony i odebrano mu aparat. „Facet podszedł od tyłu, kiedy robiłem zdjęcia i zaczął walić w mój kask deską. Próbowałem bronić aparatu, który jest bardzo drogi, ale oni byli ode mnie silniejsi” – zeznał fotoreporter.

Dwóch dziennikarzy zostało również zaatakowanych w Besancon. Jeden z nich został uderzony łomem w głowę.

Prezydent Emmanuel Macron będzie przewodniczył w piątek nowej międzyresortowej komórce kryzysowej w Paryżu, po raz trzeci w ciągu dwóch dni – ogłosił Pałac Elizejski.

Głowa państwa, która od czwartku przebywa w Brukseli na szczycie europejskim może skrócić swoją wizytę. Aby uniknąć zamieszek, kilku merów zarządziło zeszłej nocy godzinę policyjną w swoich gminach, takich jak Clamart, Neuilly-sur-Marne czy Compiegne. "Środek ten może zostać rozszerzony na inne wrażliwe dzielnice przed dzisiejszym wieczorem" - zapowiedział w piątek minister ds. polityki terytorialnej Olivier Klein.

Z Paryża Katarzyna Stańko (PAP)

ksta/ tebe/