Około tysiąca osób zebrało się w sobotę na placu Republiki w Paryżu, by wziąć udział w legalnym wiecu poparcia dla Palestyny, zwołanym przez stowarzyszenie Francja-Palestyna-Solidarność. Wznoszono okrzyki: „Jerozolima to stolica Palestyny”.

Demonstracja, inaczej niż przed tygodniem podczas manifestacji zorganizowanej mimo zakazu władz, odbyła się bez zajść. O godz. 18 na plac wkroczyła policja z formacji CRS (oddziały prewencji) i spokojnie opróżniła plac.

Na chodniku rozłożono wielometrową flagę palestyńską. Gdy spadł deszcz, ludzie podnieśli ją i wykorzystali jako parasol. Bardzo wielu uczestników wiecu miało narzucone na plecy flagi palestyńskie. Wielu machało proporczykami w tych samych barwach.

Na tabliczkach i transparentach napisy głosiły: „Izrael morderca”, „Bojkotować Izrael”, „Izrael państwo bandyckie”, „Palestyna zwycięży”, „Niech żyje Palestyna od rzeki do morza" (od Jordanu do Morza Śródziemnego, czyli na terytorium Izraela). Rozdawano ulotki z mapą Palestyny, nie było na niej Izraela.

Wznoszono okrzyki: „Jerozolima to stolica Palestyny”, „Wygnać państwo apartheidu”. Potępiano również rząd i prezydenta Francji, krzycząc: „Netanjahu morderca, Macron wspólnikiem”.

Swe proporce pokazywały różne ugrupowania skrajnie lewicowe. Pewna liczba manifestantów afiszowała przynależność do PCF (Francuska Partia Komunistyczna).

„Niech żyje solidarność międzynarodowa, niech żyje Palestyna” – skandował przybyły na wiec sekretarz generalny wielkiej centrali związkowej CGT Philippe Martinez.

Deputowany skrajnie lewicowej partii La France Insoumise (Francja Nieujarzmiona) Eric Coquerel mówił, że wstydzi się rządu (Francji), który nie potrafi potępić kolonizacji Palestyny, ale zakazuje manifestacji.

Również Taoufiq Tahani, honorowy prezes stowarzyszenia Francja-Palestyna-Solidarność, uznał, że zakaz propalestyńskich manifestacji to „wstyd dla Francji”. „Manifestacje solidarności z Palestyną są dozwolone nawet w niektórych miastach Izraela” – wytykał.