Słabość nadzoru nad firmami wskazać można jako jedną z głównych przyczyn obecnych problemów, w których znalazły się niektóre kontrolowane przez państwo przedsiębiorstwa. Zaprezentowany przez ministra aktywów państwowych Jakuba Jaworowskiego kodeks definiuje oczekiwania wobec członków zarządów i rad nadzorczych. Jego zapisy, w szczególności te sugerujące większą aktywność rad nadzorczych zarówno w monitorowaniu bieżącej działalności firmy, jak i nadzorcze nad projektami rozwojowymi, brzmią sensownie.
Choć kodeks jest krokiem w dobrym kierunku, to jednak, zdaniem ekspertów, nie w pełni odpowiada regułom zawartym w „Zasadach ładu korporacyjnego OCED”, dokumencie wyznaczającym standardy w państwach wysokorozwiniętych. Na przykład nie uwzględnia zalecenia, żeby rady nadzorcze brały także udział w tworzeniu strategii spółek. Do 18 grudnia trwają konsultacje nad projektem, więc MAP będzie miał jeszcze okazję, żeby dokonać zmian.
W resorcie trwają również prace nad nowelizacją ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym. W projekcie planowane jest m.in. zaostrzenie kryteriów naboru do rad nadzorczych.
Minister Jaworowski podkreśla, że „nawet najlepsza ustawa nie zagwarantuje wysokich standardów i odbudowy zaufania”. O to zadbać muszą ludzie. Szczególna jest rola przedstawicieli głównego akcjonariusza. W poprzednich latach, za rządów Zjednoczonej Prawicy, można było czasami odnieść wrażenie, że bez znaczenia jest, kto zasiada w zarządach i radach nadzorczych firm, bo i tak ręcznie sterują nimi ludzie władzy. Tak jak wtedy, gdy Enea i Energa, dwie spółki energetyczne, planowały bez względu na rachunek ekonomicznych budować blok węglowy w Ostrołęce, albo gdy Orlen stawał się wydawcą prasy, kupując Polska Press. Ministrowi Jackowi Sasinowi zdarzało się na portalu X „zwalniać” prezesa w Tauronie, innej firmie energetycznej.
Po zeszłorocznej zmianie władzy jest pod tym względem lepiej, ale politykom wciąż zdarza się traktować spółki z udziałem Skarbu Państwa jak swoje prywatne. Na przykład premier Donald Tusk wydawał publicznie dyspozycje prezesowi Orlenu, choć państwo ma w firmie mniej niż połowę udziałów. Urąga również dobrym praktykom sposób, w jaki rząd komunikuje kwestię wydzielenia aktywów węglowych ze spółek energetycznych, wywołując gwałtowne wahania kursów ich akcji na GPW.
Po stronie pozytywów wymienić należy wymianę kadr w kontrolowanych przez państwo firmach. W grupie największych firm, notowanych na warszawskiej giełdzie, do zarządów i rad nadzorczych powołano osoby, których kompetencje i doświadczenie nie budzą wątpliwości. Na zeszłotygodniowym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Orlenu do rady spółki wybrano osobę wskazaną przez jednego z mniejszościowych akcjonariuszy.
Na ocenę efektów działania nowych menedżerów jest jeszcze za wcześnie, ale pewne trendy można zauważyć. Sądząc po zachowaniu kursów akcji na giełdzie, inwestorzy uwierzyli, że nowym menedżerom uda się naprawić sytuację w Grupie Azoty, czołowym producencie nawozów w Europie i PKP Cargo, specjalizującym się w przewozach towarów. Azoty od dwóch lat przynoszą straty, po załamaniu koniunktury na rynku nawozów, a jednocześnie spółka zmaga się z wysokim zadłużeniem, powstałym w konsekwencji budowy za ponad 7 mld zł fabryki polimerów w Policach. PKP Cargo prowadzi obecnie restrukturyzację po utracie dużej części rynku. W obydwu przypadkach za problemy spółek obecne zarządy obciążają swoich poprzedników. Azoty złożyły do prokuratury dziewięć zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa przez menedżerów firm z grupy kapitałowej, mianowanych na stanowiska za czasów Zjednoczonej Prawicy. Łącznie, w efekcie przeprowadzonych audytów w firmach kontrolowanych przez państwo, do prokuratury trafiło kilkadziesiąt doniesień.
W grupie firm, którym odzyskiwanie zaufania inwestorów idzie słabiej, jest Orlen. Kurs akcji największego krajowego przedsiębiorstwa zachowywał się w ostatnich miesiącach gorzej od zagranicznej konkurencji z sektora ropy i gazu. Zaniedbaniem obecnych władz wydaje się brak jednoznacznej deklaracji, co firma zamierza zrobić ze swoimi aktywami prasowymi, za których nabycie Orlen trafił na listę obserwacyjną norweskiego państwowego funduszu emerytalnego. Największy inwestor finansowy na świecie umieścił na niej Orlen pod zarzutem naruszenia praw człowieka. ©℗