Senat w środę opowiedział się za odrzuceniem ustawy o współpracy władz ws. przewodnictwa Polski w Radzie UE, które będzie miało miejsce w pierwszej połowie 2025 r. Ustawa zakłada obowiązek współpracy rządu z prezydentem oraz z Sejmem i Senatem w kwestiach członkostwa Polski w UE.

Za odrzuceniem ustawy opowiedziało się 51 senatorów, 44 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Ustawa wraca teraz do Sejmu.

Projekt ustawy przedstawił prezydent Andrzej Duda, po czym - pod koniec lipca - wszystkie trzy czytania przeprowadził tego samego dnia Sejm.

Już na briefingu przed posiedzeniem marszałek Senatu Tomasz Grodzki powiedział, że spodziewa się, iż ustawa zostanie przez Senat odrzucona, za czym opowiedziały się też senackie komisje wskazując, że prezydent poprzez nowe zapisy przekracza swoje kompetencje zapisane w konstytucji.

Podczas wtorkowej debaty senatorowie większości senackiej podkreślali, że rola prezydenta, jeśli chodzi o politykę europejską, jest rolą protokolarną, a nie twórczą i uzurpowanie sobie prawo weta wobec polityki prowadzonej przez rząd stanowiłoby złamanie konstytucji, m.in. art. 146. Przekonywali, że przyjęcie takich przepisów "wmontowuje konflikt między rządem a prezydentem w kwestii polityki europejskiej, zdejmuje też odpowiedzialność za jej prowadzenie z rządu i ją rozmywa tak, że jeśli ktoś popełni błąd, to nie wiadomo kto za to będzie odpowiadał.

Mówili też o "falandyzacji" prawa, zmienianiu ustroju wbrew konstytucji; przypominali też "gorszący spór o krzesło" pomiędzy rządem a prezydentem. Podkreślali, że przyjęcie zaproponowanych przez prezydenta zapisów może uniemożliwić wyłonienie polskich kandydatów na europejskie stanowiska.

Podczas prac w Sejmie prezydencki projekt popierał klub PiS, krytycznie do propozycji odnosili się przedstawiciele opozycji, według których nowe przepisy są niekonstytucyjne, zaś motywacją ich wprowadzenia jest strach przed utratą władzy, a co za tym idzie - utrata wpływu na politykę europejską przez PiS.

W trakcie prac w komisji minister w KPRP Małgorzata Paprocka podkreśliła konieczność współdziałania prezydenta i rządu w sprawach związanych z członkostwem Polski w UE, a także polskiej prezydencji w 2025 r. Paprocka zaznaczyła, że prezydencka propozycja dotyka trzech głównych spraw: obowiązku współpracy rządu z prezydentem oraz z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Polski w UE; ustalaniu przez rząd w porozumieniu z prezydentem priorytetów polskiej polityki w UE oraz wprowadzeniu decyzyjności prezydenta ws. polskich kandydatur na stanowiska w strukturach UE.

Według ustawy, rząd ma przedkładać prezydentowi propozycje kandydatur na stanowiska:

  • członka Komisji Europejskiej;
  • członka Trybunału Obrachunkowego;
  • sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE;
  • rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej;
  • członka Komitetu Ekonomiczno-Społecznego;
  • członka Komitetu Regionów
  • dyrektora w Europejskim Banku Inwestycyjnym.

Następie prezydent ma w terminie 14 dni wyrazić zgodę bądź odmówić desygnowania danych kandydatów.

Ustawa przewiduje też m.in. ustalanie przez rząd w porozumieniu z Prezydentem RP priorytetów w zakresie sprawowania przez przedstawicieli Rady Ministrów prezydencji składów Rady i przedstawienie właściwym organom Sejmu i Senatu informacji o tych priorytetach. Decyzję w sprawie polskiego stanowiska na posiedzenie Rady Europejskiej lub na posiedzenie międzynarodowe z udziałem UE rząd ma podejmować w porozumieniu z prezydentem.

Złożenie projektu w Sejmie prezydent Andrzej Duda zapowiedział w wygłoszonym na początku czerwca br. orędziu. Jak poinformował, określi on ramy współpracy między prezydentem, rządem, Sejmem i Senatem w kontekście przewodniczenia przez Polskę pracom Rady UE, co będzie miało miejsce w pierwszej połowie 2025 r. Zaapelował też o niezwłoczne przyjęcie ustawy. Prezydent podkreślił, że chciałby, aby ta inicjatywa udowodniła, że w sprawach najważniejszych dla Polski cała klasa polityczna może ze sobą zgodnie współpracować.

wni/ kos/ godl/