Połowa z nas uważa, że rząd nie rozwiąże problemu ukraińskiego zboża zalegającego w Polsce. Odpowiedzią na to wyzwanie jest ogłoszona w weekend tarcza rolna. Teraz Warszawę czekają trudne rozmowy z Brukselą.

Wczoraj w Polsce gościła ukraińska delegacja (wedle doniesień RMF.FM z wicepremier Julią Swiridenko na czele), która rozmawiała m.in. na temat wprowadzonego embarga. Jednak kluczowe będą rozmowy z Brukselą. – Jesteśmy w stanie szybko się porozumieć z Komisją i zgodzić na tranzyt ukraińskiego zboża, ale muszą być jasne warunki, jak to ma wyglądać. Tylko wtedy jesteśmy gotowi na wycofanie się z części wprowadzonych ograniczeń – mówi nasz rozmówca z rządu. W praktyce Polska domaga się wyłączenia części wspólnego rynku lub ponownego wprowadzenia ceł na żywność i wyznaczenia kontyngentów. Do tej pory nie było mowy o wprowadzeniu np. jakiejś formy tranzytu, ponieważ po zdjęciu ceł żywność z Ukrainy wpływała na obszar wspólnego rynku.

Mądry po szkodzie

– Teraz kupujemy sobie czas. Przepływ przez granicę już nie jest taki duży. Potrzebny był wyraźny sygnał, rozmowy trwają, aby dokręcić do końca ten niepożądany kurek – podkreśla nasz rozmówca. Strona polska chce wykorzystać 2,5 miesiąca embarga na opróżnienie zapełnionych ukraińskim zbożem magazynów.

Opozycja wskazuje, że to rząd zbagatelizował wyzwanie, jakim okazało się bycie „zbożowym hubem” dla Ukrainy. – Polskie prawo daje zarówno możliwość stosowania kaucji wywozowych, jak i innych kroków, jeśli dojdzie do zaburzeń na rynku, przy czym należy o tym powiadomić Komisję Europejską i porozmawiać o warunkach wycofania się z restrykcji. To awantura między Kaczyńskim a komisarzem Wojciechowskim, który odpowiada za obszar rolny – mówi były minister rolnictwa Marek Sawicki z PSL. Jednak sam rząd zrzuca odpowiedzialność na Brukselę. – Nie ma mowy o kaucjach wwozowych, jeśli zdjęte są cła. My wielokrotnie do UE się z tym problemem zwracaliśmy, by uwzględniono interes europejskich rolników. Był list pięciu premierów (Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii i Rumunii – red.), na który właściwie nie było odpowiedzi – przekonuje rozmówca z rządu.

Decyzję polskiego rządu już wykorzystuje rosyjska propaganda. – Polska rozmawia z Ukrainą, dopóki jest jej jeszcze potrzebna jako podmiot, jako antyrosyjski zestaw narzędzi. A kiedy granica zostanie zatarta, resztki Ukrainy zostaną wchłonięte przez Warszawę, wtedy w ogóle nikt nie będzie rozmawiał z miejscową ludnością – skomentowała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. Mimo to rządzący nie obawiają się, że ta sytuacja negatywnie wpłynie na relacje polsko-ukraińskie. – Rozmawialiśmy z Ukraińcami o tym, m.in. premier Morawiecki w zeszłym tygodniu widział się z premierem Denysem Szmyhalem w Waszyngtonie. Ponadto delegacja ukraińska miała nas zresztą odwiedzić w piątek i podpisać porozumienie, ale przełożyli tę wizytę na poniedziałek 17 kwietnia – opowiada osoba z otoczenia Mateusza Morawieckiego.

KE żąda wyjaśnień od Polski

Rząd liczy, że instytucje unijne – mimo negatywnej oceny jednostronnych działań Polski w sprawie zakazu importu i tranzytu żywności z Ukrainy – finalnie pójdą nam na rękę. – Rozmawialiśmy o tym przez weekend z szefową Komisji Ursulą von der Leyen i gabinetem komisarza Valdisa Dombrovskisa. Pokazywaliśmy im, że oni też będą za tę sytuację atakowani – przekonują źródła DGP.

Mimo tych zapewnień Komisja żąda wyjaśnień od władz w Warszawie i przedstawienia podstawy prawnej, na której oparto decyzje. Samą KE za opieszałość atakuje jedynie węgierski minister rolnictwa István Nagy, którego kraj zdecydował się na podobne kroki co Polska. Wczoraj do tego frontu przyłączyła się również Słowacja. Blokadę importu rozważa Bułgaria.

– W mojej opinii najpierw powinien zostać odblokowany tranzyt (przez Polskę – red.) – przekonuje na swoim kanale w Telegramie minister rolnictwa Ukrainy Mykoła Solski. Jego zdaniem powinno to się stać „bezwarunkowo”, a dopiero „później można mówić o innych sprawach”. Dodawał, że tranzyt przez Słowację i Węgry, mimo wprowadzonych ograniczeń, pozostaje niezakłócony. Nieoficjalnie Ukraińcy przekonują, że stanowisko Polski jest sprzeczne zarówno z prawem europejskim, jak i z umowami dwustronnymi.

Solski wpisuje się tym samym w retorykę Brukseli. Komisja przekonuje, że „jednostronne” działania w kwestii polityki handlowej są nieakceptowalne. Rząd ukraiński informował z kolei, że „jednostronne decyzje nie przyspieszą rozwiązania”.

Polska liczy, że uda jej się porozumieć z KE, tak jak to miało miejsce w 2022 r., gdy tarcza anty inflacyjna okazała się niezgodna z dyrektywą vatowską. Wówczas spór udało się zażegnać. Sama Komisja, choć przypomina, że wspólnotowe kwestie handlowe to domena UE, a nie pojedynczych stolic, nie chce rozpoczynać procedury naruszeniowej przeciwko Warszawie. Nie rozpatruje też kar finansowych.

Wstrzemięźliwa krytyka

Pytanie też, czy i jakie decyzje zapadną na szczeblu unijnym. Rzeczniczka KE Miriam Garcia Ferrer powtarzała wczoraj stanowisko Brukseli znane z weekendu, zgodnie z którym Komisja zapewnia, że jest w stałym kontakcie z władzami wszystkich krajów, które ogłosiły wstrzymanie importu ukraińskiego zboża i przyjrzy się ich argumentom.

Bruksela podkreśla jednak, że polityka handlowa to wyłączna kompetencja UE, a zatem wszelkie decyzje dotyczące wstrzymania importu danej grupy towarów spoza Unii powinny zapaść na szczeblu „27”. Rzecznicy Komisji wielokrotnie natomiast odrzucali wszelkie spekulacje dotyczące potencjalnych kar do nałożenia na Polskę. W standardowym trybie KE mogłaby rozpocząć np. procedurę naruszeniową, którą rozpoczyna wezwanie państwa do zmiany przepisów naruszających unijne prawo, a kończy wniosek do TSUE i ewentualne nałożenie kar. – Na tym etapie nie będziemy spekulować na temat środków, które może podjąć Komisja – ucięła Ferrer, odpowiadając na pytania o potencjalne kary dla Polski i Węgier.

Komisja pracuje też obecnie nad mechanizmem kompensacji wpływu importu ukraińskiego zboża na gospodarki szczególnie dotkniętych tym procesem państw w regionie. Rzecznicy KE nie chcieli jednak wczoraj spekulować na temat poszczególnych kwot pomocy i stwierdzili, że szczegóły nowego pakietu kompensacyjnego pojawią się po serii konsultacji z zainteresowanymi państwami, spośród których poza Polską i Węgrami na podobny krok w sprawie zakazu importu zdecydowała się także Bułgaria. – Mamy nadzieję, że ta propozycja pojawi się tak szybko, jak to będzie możliwe, w ciągu najbliższych dni – zapowiedziała Ferrer. Ostatni taki pakiet kompensacyjny został zapowiedziany 20 marca, przyjęty 30 marca tego roku i wyniósł ponad 56 mln euro do podziału na trzy państwa: Polskę, Bułgarię i Rumunię.

Polityczne tło

Decyzje rządu w sprawie zboża to także efekt kampanijnej presji i obaw o to, jak ta sprawa wpłynie na notowania rządzącego ugrupowania.

O to, czy i na ile kryzys zbożowy zaszkodzi PiS, zapytaliśmy Polaków w sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM. Badanie przeprowadzono w dniach 14–16 kwietnia, a więc w weekend, podczas którego PiS ogłosił tzw. tarczę rolną, co oznacza, że spora część pytanych mogła jeszcze o niej nie wiedzieć.

Podczas gdy sceptycznie na możliwość rozwiązania obecnego kryzysu przez rząd patrzy 50,3 proc. ankietowanych, to bardziej optymistycznie postrzega tę kwestię ok. 42 proc.

W wynikach z podziałem na elektoraty widać, że wyborcy PiS w zdecydowanej większości (76 proc.) wierzą w sprawczość obecnego rządu, jeśli chodzi o problem ukraińskiego zboża. Dużo bardziej pesymistyczni są zwolennicy opozycji – tylko 29 proc. z nich sądzi, że rząd podoła temu wyzwaniu.

Zapytaliśmy badanych także o to, jak ta sprawa wpłynie na notowania PiS. 48 proc. uważa, że je osłabi, 42 proc. – że ich nie zmieni, a jest nawet 6 proc. tych, którzy uważają, że wzmocni. Szczegółowe wyniki w elektoratach pokazują, że według połowy wyborców PiS kłopoty z ukraińskim zbożem nie przełożą się na notowania tej partii, w opozycji sądzi tak jedna trzecia wyborców, gdy 64 proc. uważa, że PiS na tej kwestii straci. Zdaniem naszego rozmówcy z obozu rządowego to mimo wszystko optymistyczne wyniki, skoro co trzeci wyborca opozycji uważa, że sprawa zboża nie zaszkodzi PiS w sondażach. Powołuje się także na wewnętrzne badania PiS, z których wynika, że kwestie wsi są ważne dla stosunkowo „małej części gospodarzy na wsi”, co nie obniża poparcia dla PiS w istotny sposób.

Złe wrażenie wywołane problemem zboża udało się jego zdaniem zneutralizować pozytywnymi informacjami, takimi jak 300 zł podwyżki emerytur w KRUS. – Jedyna nasza strata jest taka, że nie zyskaliśmy na tym – wskazuje rozmówca z rządu. Natomiast zdaniem Marka Sawickiego z PSL wiele będzie zależało od tego, czy i jak rządowe pomysły będą wdrażane. – Ogłoszenie państwowego skupu nijak się ma do możliwości. Elewarr ma magazyny o objętości 700 tys. t, z czego wolna jest ok. połowa; jeśli doliczyć do tego możliwości Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, to w sumie mamy magazynów na 700 tys. t, a skupić trzeba ok. 5 mln t zboża – mówi polityk PSL. ©℗

ikona lupy />
Czy Twoim zdaniem rządowi uda się rozwiązać problem związany z napływem z Ukrainy taniego zboża do Polski? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe