Projektowania ogrodu, doboru roślin oraz ich pielęgnacji uczy dzieci w różnych zakątkach świata olsztyński naukowiec dr inż. Mariusz Antolak. Prowadząc warsztaty edukacyjne, poznaje jak miejscowa ludność postrzega ogrody i jakie ma wyobrażenie o współczesnej architekturze krajobrazu.

Naukowiec pracujący w Katedrze Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie prowadził już warsztaty z zakresu ogrodnictwa i zakładał przyszkolne ogrody w slumsach w Kenii i w Republice Zielonego Przylądka. Teraz przymierza się do podróży na Seszele, gdzie także będzie edukował dzieci z tematyki ogrodnictwa.

Projekt naukowy pod nazwą Global Garden Project, współfinansowany częściowo z funduszu dla młodych naukowców, Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie realizuje od 2015 roku. Jego celem jest stworzenie przyszkolnych miejsc integracji lokalnej społeczności - zielonych klas w niekonwencjonalnej odsłonie. Projekt wpisuje się w koncepcję edukacji globalnej, porusza problemy ekologii i wyżywienia, które dotyczą w tych samych aspektach, ale w różnym zakresie wybranych krajów - powiedział PAP dr inż. Mariusz Antolak.

Podkreślił, że projektowanie i tworzenie ogrodów to nie tylko wyuczony zawód, ale także życiowa pasja. "Zacząłem tworzyć swój własny ogród, gdy miałem 5 lat i przez lata go prowadziłem. Teraz, gdy mieszkam w bloku, nie mam możliwości posiadania swego kawałka ziemi, ale mam miniogród na balkonie, w którym hoduję m.in. pomidory, tykwy i owoce goi" - dodał.

Pierwszym wyjazdem realizowanym w ramach projektu Global Garden Project była podróż do Kenii. "Planując wyjazd miałem wyobrażenie, że są tam piękne plaże i wspaniała przyroda, na początku trafiłem natomiast do slumsów, gdzie jest bardzo mało zieleni i tony śmieci wzdłuż ulic, a budownictwo sprowadza się do blaszanych domów" - podkreślił naukowiec.

"Trafiłem do jednej ze szkół w slumsach, tam wskazano mi kawałek ziemi ok. 50 metrów kwadratowych. Razem z dziećmi musieliśmy najpierw uporządkować teren, przygotować ziemię, wynosząc z niej kawałki gruzu i kamienie. Mimo trudów uczniowie byli zachwyceni, pomagali przynosić ziemię w workach, niosąc je na głowach. Projektowanie ogrodu poprzedziły warsztaty edukacyjne, podczas których uczniowie rysowali, w jaki sposób wyobrażają sobie tereny zielone, ogrody. Potem przyszedł czas na sianie i sadzenie roślin ozdobnych i warzyw" - opisał Antolak.

Jak wyjaśnił, w Afryce posadzenie właściwych roślin poprzedza posadzenie tak zwanych rośliny cieniodajnych, z uwagi na warunki klimatyczne.

W kenijskim ogrodzie olsztyński naukowiec wraz z tamtejszymi uczniami posadził ozdobne liliowce, bugenville, jaśminy, a także bambusy, budleje, papaje, nieśpliki i figowce. Nie zabrakło również warzyw: szpinaku, sałaty, ziemniaków, jarmużu i cebuli. W Afryce rośliny sadzi się niekiedy w workach wypełnionych ziemią nie zaś bezpośrednio w gruncie - chodzi o konieczność izolacji ziemi przeznaczonej do hodowli roślin od skażonego gruntu. Dzięki takiemu sposobowi sadzenia - tłumaczył naukowiec - powstają ogrody przestrzenne, wertykalne.

Dodał, że wbrew obawom w Kenii nie było problemów z wodą do podlewania ogrodu, uczniowie korzystali z dwóch dużych zbiorników na wodę, które znajdowały się za szkołą. "Po dwóch miesiącach, gdy byłem już w Polsce, otrzymałem od dyrektora szkoły zdjęcia posadzonych przez nas roślin, wówczas już dorodnych" - powiedział.

Kolejnym wyjazdem była podróż na Wyspy Zielonego Przylądka. Po nawiązaniu kontaktów już na miejscu wybrał szkołę, w której także wraz z uczniami założył ogród. "Okazało się, że dyrektor szkoły jest z zamiłowania ogrodnikiem, więc nie było problemów ze współpracą. Dużym wyzwaniem było zdobycie sadzonek do planowanego ogrodu. Kupiłem np. sadzonkę baobabu, którą wiozłem do szkoły na kolanach w busiku. Inne rośliny, np. aloesy, pozyskałem z opuszczonego przez mieszkańców ogrodu. Podobnie jak w Kenii po warsztatach edukacyjnych i zajęciach z kompozycji ogrodu posadziliśmy z uczniami rośliny ozdobne, takie jak oleandry, figowce, wspomniany baobab i aloesy, bugenville, a także warzywa. Na Wyspach Zielonego Przylądka był duży problem z wodą. Szkoła kupuje wodę w baniakach do szkolnej kuchni, zatem stanęliśmy przed wyborem: czy podlewać dopiero co posadzone rośliny, czy też zostawić wodę do gotowania posiłków dla uczniów. Zostawiłem pieniądze dyrekcji na zakup wody do podlewania ogrodu" - opowiada naukowiec.

Teraz dr Antolak przygotowuje się do realizacji kolejnych ogrodów przyszkolnych na Seszelach. W tym roku był już na archipelagu, prowadząc badania naukowe. Odwiedził wówczas 6 wysp: Mahe, Praslin, La Digue, Curieuse, Silhouette i Cerf. "Skupiłem się na ich zróżnicowaniu krajobrazowym oraz na problemach związanych z ich zagospodarowaniem turystycznym. Prowadzone przeze mnie badania miały charakter interdyscyplinarny. Dotyczyły architektury krajobrazu, ogrodnictwa, socjologii przestrzeni, architektury i urbanistyki oraz turystyki" - podkreślił.

Agnieszka Libudzka (PAP)