Lider brytyjskiej antyunijnej i antyimigranckiej partii UKIP padł ofiarą lewicowej demonstracji w jednym z okręgów wyborczych na północy Anglii. Za poradą policji, Nigel Farage musiał spędzić kilka godzin zamknięty w biurze swojej partii, obleganym przez lewicowych demonstrantów, ale nie tracił czasu, udzielając z zamknięcia wywiadów.

Oblężony Nigel Farage skarżył się BBC: "To jest finansowana przez związki próba odebrania nam głosu. Wszędzie, gdzie się udajemy, natrafiamy na próby uniemożliwienia nam kontaktu z ludźmi. To nie tylko antydemokratyczne, ale i bardzo niebrytyjskie."

Farage dodał, że zebrani pod biurem UKIP lewacy niesłusznie starają się prezentować go jako prawicowego ekstremistę: "Nie mam nic przeciw temu, jeśli ludzie odrzucą to, co mówimy. Ale mogą to zrobić w głosowaniu".

Rotherham, gdzie demonstranci oblegają Farage'a, wielokrotnie trafiało ostatnio do nagłówków gazet, po wielkim skandalu seksualnym. Lokalne władze przez kilkanaście lat nie interweniowały, kiedy zorganizowane grupy imigrantów z Pakistanu deprawowały i wykorzystywały ponad tysiąc nieletnich białych dziewcząt.

W tym tygodniu rząd usunął tam labourzystowskie władze lokalne i oddał miasto w zarząd komisaryczny. UKIP, który zagraża głównie konserwatystom, ma nadzieję, że skandal w Rotherham pomoże mu odciągnąć wyborców również d zdyskredytowanej Partii Pracy.