W Stanach Zjednoczonych zmarł mężczyzna chory na Ebolę, który trafił do szpitala w Dallas. Amerykańskie władze zaostrzyły kontrole na lotniskach pod kątem zakażenia wirusem. Władze Stanów Zjednoczonych apelują do świata, by poważniej potraktować to zagrożenie.

42-letni Thomas Eric Duncan przyleciał do Stanów Zjednoczonych z Liberii 19 września. Dwa tygodnie temu ciężko zachorował. Okazało się, że ma Ebolę. Lekarze walczyli o życie mężczyzny podtrzymując poziom płynów i elektrolitów w jego organizmie. Podano mu także eksperymentalny środek antywirusowy brincidofovir. W ostatnich dniach stan zdrowia pacjenta się pogorszył. Dziś rano czasu lokalnego zmarł.

Władze stanu Teksas obserwują stan zdrowia 48 osób, które miały kontakt z Duncanem. Pięć osób poddano kwarantannie. Na razie żadna nie zdradza objawów Eboli.

Tymczasem na amerykańskich lotniskach wzmocniono kontrole podróżnych. Służby graniczne dostały polecenie obserwowania pasażerów pod kątem objawów zakażenia Ebolą. Osobom przybywającym z Liberii, Sierra Leone i Gwinei mierzona jest temperatura i zadawane są pytania dotyczące potencjalnych kontaktów z chorymi.

Sekretarz stanu USA John Kerry zaapelował do społeczności międzynarodowej, by zrobiła więcej w walce z Ebolą. Przestrzegł jednak przed zamykaniem granic.