Okrzykami "Hańba!" i "Mordercy!" przywitały na Lampedusie szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, i premiera Włoch Enrico Lettę. W zeszłym tygodniu koło tej włoskiej wyspy zatonął kuter, wiozący nielegalnych imigrantów. Zginęło około 300 osób.

Przy ogrodzeniu lotniska, na którym wylądowali politycy, zebrała się grupa mieszkańców wyspy i działaczy organizacji pozarządowych. Krzyczeli, że politycy powinni się wstydzić za to, co się stało, i rozwiązać problem imigrantów.

Mieszkańcy wyspy są też niezadowoleni z tego, że Barroso nie odwiedzi ośrodka dla imigrantów. Nasilają się protesty przebywających tam osób: jest ich ponad tysiąc, czyli trzy razy więcej, niż ośrodek może pomieścić. Ludzie śpią pod gołym niebem, mimo że w nocy pada deszcz i jest zimno. Dlaczego premier Enrico Letta i minister spraw wewnętrznych Angelino Alfano nie pokażą tego swemu gościowi z Brukseli - pytają prowokacyjnie pracujący tam liczni wolontariusze. Odpowiedź brzmi: ze względów bezpieczeństwa.