Za "taśmami prawdy" kandydata PiS w wyborach na prezydenta Elbląga mogli stać ludzie związani z Prawem i Sprawiedliwością - informuje Wprost. Według tygodnika, Jerzy Wilk został nagrany bez swojej wiedzy, ale ujawnienie materiału miało posłużyć wytłumaczeniu ewentualnej porażki polityka w zmaganiach z kandydatką PO.

Według źródeł Wprost, na kilka dni przed drugą turą wyborów PiS zamówił sondaż. Wynikało z niego, że Wilk przegra wybory z kandydatką PO. W partii zaczęto się więc zastanawiać, jak ewentualną klęskę przekuć w sukces i jak wytłumaczyć ją w mediach. "Nie wiem, czy był to pomysł Warszawy, czy lokalny, ale wymyślono, że Wilk zostanie nagrany w tajemnicy i wypuści się te nagrania do mediów" - mówi tygodnikowi osoba z otoczenia Wilka.

Do spotkania Wilka ze współpracownikami, na którym został nagrany, doszło już po zamówionych sondażach. - Nie wiedział, że jest nagrywany. Dzięki temu uzyskano autentyczność - mówi działacz PiS.

Na nagraniach Wilk krytykuje w niewybrednych słowach swoich politycznych oponentów, zarzuca też urzędnikom elbląskiego magistratu "kręcenie lodów". Ostatecznie Wilk wygrał z kandydatką PO posłanką Elżbietą Gelert różnicą 4 punktów procentowych.