- Na kilka dni przed wylotem do Katynia i katastrofą pod Smoleńskiem, w Święta Wielkanocne, (mój mąż gen. Andrzej Błasik - red.) powiedział, że planowany jest zamach terrorystyczny na jakiś statek powietrzny. Tak powiedział - wspomina w wywiadzie dla Onetu Ewa Błasik, wdowa po dowódcy Sił Powietrznych.

Ewa Błasik dodała , że "Nie miał pojęcia, o jaki statek powietrzny chodzi. Po chwili dodał: "Mam nadzieję, że służby specjalne wiedzą, co robią".

Zdaniem wdowy po dowódcy Sił Powietrznych: "Żyjemy w takich czasach, że wszystko jest możliwe. Jesteśmy członkiem NATO, bierzemy udział w różnych zagranicznych misjach, także w Afganistanie. Mój mąż, na stanowisku dowódcy Sił Powietrznych, musiał brać pod uwagę każdą ewentualność. Rozpracowywanie informacji o możliwym zamachu należało jednak nie do niego, ale do służb specjalnych, wywiadu i kontrwywiadu."

Ewa Błasik dodała, że te słowa wzbudziły w niej niepokój dopiero po katastrof, "kiedy zobaczyliśmy, jak to państwo i służby naprawdę funkcjonują".