Rokita mówił: "Nikt do tej pory nie zapłacił, żaden funkcjonariusz służby bezpieczeństwa, żaden prokurator. Pierwszą osobą, która zapłaci fizycznie pieniądze za zbrodnie stanu wojennego będzie Jan Rokita".
Rokita powiedział, że na razie kwota, którą ma zapłacić, to 100 tysięcy złotych. - Na razie jest tak, że komornik zabiera mi pensję, więc nie mam bieżących środków na utrzymanie. Jeszcze nie wdarł się do mojego mieszkania. Obawiam się, że za chwilę przyjdzie zabrać mój komputer i księgozbiór. Spodziewam się wszystkiego najgorszego. - powiedział.
Zdaniem byłego posła PO wyrok, który zapadł ws. Kornatowskiego i który jest przyczyną problemów polityka, był niesprawiedliwy.- To nie był niezawisły sąd. Nie pozwolono mi zadać Kornatowskiemu żadnego pytania – podkreślił. Jak dodał, sejmowa komisja śledcza jednoznacznie wykazała współodpowiedzialność Kornatowskiego za działania prokuratury w latach 80. - Jeżeli ja mam przeprosić pana Kornatowskiego za to, że on ewidentnie jest współodpowiedzialny za to, co prokuratura robiła w latach 80. i co Sejm również wykazał w przypadku jego osoby, to równie dobrze można by powiedzieć, że Adam Michnik powinien przeprosić Czesława Kiszczaka za swój piękny, ale bardzo brutalny i obelżywy list napisany w więzieniu na Rakowieckiej, Lech Wałęsa powinien wypłacać emeryturę Jaruzelskiemu - albo jakieś znaczne odszkodowania – ironizował.
Egzekucja komornicza na majątku Jana Rokity to pokłosie przegranego procesu z byłym szefem policji Konradem Kornatowskim - przypomina tvn24.pl. Sześć lat temu Rokita powiedział: "Minister Kaczmarek zrobił z tego, wyjątkowo nikczemnego prokuratora (chodziło właśnie o Kornatowskiego - red.), szefa policji. W sądzie przegrał i miał ponieść koszt przeprosin i zadośćuczynienia - niemal 350 tys. zł.