W stolicy Syrii co najmniej 13 osób zginęło, a kilkadziesiąt zostało rannych w potężnym zamachu bombowym. Ładunek wybuchowy eksplodował w centralnej dzielnicy Damaszku, w rejonie gdzie mieszczą się sklepy, hotele i ministerstwo spraw wewnętrznych.

Według świadków, bomba była najprawdopodobniej ukryta w samochodzie-pułapce. Wśród ofiar zamachu są zarówno wojskowi jak i cywile. Żadna z grup na razie nie przyznała się do zamachu. Nie wiadomo też, co dokładnie było celem ataku.

Dzień wcześniej w Damaszku napastnicy próbowali zabić premiera Syrii. Wael Al-Halki wyszedł cało, ale w wybuchu samochodu-pułapki zginął jeden z jego ochroniarzy. Autorem zamachu była prawdopodobnie jedna z grup zbrojnej opozycji.

Atak na syryjskiego premiera potępił Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki Mun. Równocześnie po raz kolejny wezwał władze Syrii do wpuszczenia inspektorów ONZ. Mieliby sprawdzić doniesienia o rzekomym użyciu broni chemicznej.

"Wiarygodne i wszechstronne śledztwo wymaga pełnego dostępu do miejsc, gdzie rzekomo użyto takiej broni. Ponawiam apel do syryjskich władz, by bezwarunkowo i jak najszybciej pozwoliły inspektorom działać" - powiedział Ban Ki Mun.

Tylko w marcu syryjski konflikt miał pochłonąć 6 tysięcy ofiar. W trwającej ponad dwa lata wojnie domowej w Syrii mogło zginąć 70-120 tysięcy osób.